poniedziałek, 20 stycznia 2020

Fotel bujany Swing - moje wnętrzarskie marzenie!

Z reguły jestem odporna na zakupowe pokusy - nawet te wnętrzarskie. Już wyleczyłam się ze wzdychania do czegoś, co mają wszyscy: nieważne, czy jest to koc z wełny czesankowej czy chodzi o kubek w stylu wabi-sabi. Ja już wiem, że te trendy prędzej czy później przeminą, a mnie pozostanie pustka w portfelu i gryzące wyrzuty sumienia. Nie, dzięki, nie skorzystam. Takie chwilowe mody to nie dla mnie - ja swoje wnętrza buduję powoli (bardzo nawet!), z namysłem i pewnym pietyzmem. Żongluję posiadanymi dodatkami, tworzę nowe jeśli trzeba, ale do kupowania raczej się nie rwę. Większości swoich zachcianek potrafię się oprzeć. Jeśli jednak coś wpadnie mi w oko i przez wiele tygodni, a nawet miesięcy czy lat nie jest mi w stanie przestać zaprzątać głowę, to znaczy, że to jest TO!



Są bowiem takie rzeczy, do których wzdycham i wiem, że prędzej czy później to moje wzdychanie zakończy się drogim zakupem. Mam niestety taką przypadłość, że podświadomie wybieram sobie rzeczy drogie. Tak było z Kitchen Aid'em, tak było też z girlandą żarówek. Mimo wszystko nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na mojego robota planetarnego i wymarzoną lampę  - to spełnienie moich marzeń i bardzo praktyczne przedmioty: Kitchen Aid zdecydowanie ułatwia i uprzyjemnia mi pracę w kuchni, a łańcuch żarówek oświetla nasz pokój codziennie. Dosłownie CODZIENNIE - uwielbiamy go wszyscy!


Ostatnio moim sercem zawładnął fotel bujany i podskórnie czuję, że to będzie mój kolejny wnętrzarski łup. Nawet, jeśli przyjdzie mi na niego poczekać długo - nie szkodzi, ja poczekam. Cierpliwa jestem. Jedyne, co jest w stanie przyspieszyć decyzję o zakupie to wyczerpanie limitów magazynowych i zaprzestanie sprzedaży produktu.



Gdy patrzę na ten fotel bujany, to oczami wyobraźni widzę siebie, siedzącą przed kominkiem w naszym Starym Domu. Z głośnika sączy się muzyka, obok na narożniku odpoczywa mąż, a syn - wtulony w niego - czyta książkę. Od czasu do czasu słyszę pochrapywanie męża i cichy chichot syna. Sielanka. Będę robić wszystko, by tak właśnie było.

Ten post nie jest więc tylko opisem marzenia, ale pewną afirmacją i określeniem celu, do którego będę dążyć. Wszak nie od dziś wiadomo, że marzenia spisane stają się celami, do realizacji których się dąży. Tak było z Kitchen Aid'em, tak było ze sznurem żarówek, tak będzie też z bujanym fotelem. Mówię Wam :)


Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz