poniedziałek, 24 lipca 2017

Drewniany stołek (DIY) - prawie za darmo

Każdy, kto choć odrobinę interesuje się trendami we wnętrzach, doskonale zdaje sobie sprawę, jaką furorę robi moda na Skandynawię, lofty i PRL. Gdzie nie spojrzeć - tam stare drewno i beton. I super, cieszę się z tego, bo wyznaję zasadę, że lepiej spróbować coś odnowić niż od razu wyrzucić. Świetną inicjatywą jest również tworzenie własnych mebli od podstaw - choć to nie zawsze ma uzasadnienie ekonomiczne, no i już nie wygląda tak "vintage".


Od dobrych kilku lat są bowiem na topie meble i akcesoria, które wyglądają na wiekowe i zużyte. Wszystko, co rustykalne i industrialne jest w cenie. Weźmy na przykład stołek:

Holenderska marka Hk Living oferuje taki stołek w cenie 569zł. Nasza rodzima firma Gie El ma w swojej ofercie tradycyjny drewniany stołek za 599zł. Poważnie? Z punktu widzenia statystycznego Polaka to jakaś 1/3 jego wypłaty. A przecież chodzi tylko o prosty, drewniany stołek. Pomocnik, który wędrować może po całym domu w zależności od tego, gdzie akurat jest potrzebny. Naprawdę nic wielkiego - podstawowy mebel, który jeszcze nasi pradziadkowie i dziadkowie byli w stanie zrobić sami na domowy użytek z dostępnych im materiałów. Teraz stawiamy na wygodę i gotowe produkty, dziwiąc się, że wiele rzeczy można zrobić samodzielnie, z tanich, dostępnych i naturalnych materiałów. Zamknięci w klimatyzowanych pomieszczeniach i samochodach spędzamy swój wolny czas w klimatyzowanych galeriach handlowych - bezpowrotnie tracąc kontakt z przyrodą. Wokół nas szerzy się plastik i rosną góry śmieci. Usprawiedliwiamy się, że nie mamy czasu na działania proekologiczne i że od konsumpcjonizmu i tak nie uciekniemy


Na przekór obecnym tendencjom postanowiłam sama sobie udowodnić, że da się w domowych warunkach, bez użycia specjalistycznych narzędzi, wykonać taki prosty stołeczek. Jak za dawnych czasów. Na dodatek HIPER-TANIO!

I wiecie co Wam powiem: DA SIĘ!

Do jego wykonania potrzebne są:
- drewniane kantówki - nie podam Wam jednak dokładnego wymiaru, bo ideą tego projektu jest to, by wykorzystać to, co już mamy. Ja wzięłam na warsztat resztki łat, które zostały nam po wymianie starych elementów konstrukcyjnych więźby dachowej na nowe. I co z tego, że zaimpregnowane, mokre i z żywicą. Tym projektem chciałam sprawdzić, czy to, co zamierzam, ma w ogóle sens. Nie byłoby sztuką jechać do sklepu i kupić gotowe elementy - ja postawiłam na odzysk.
- ręczna piła do drewna - byle ostra
- wikol
- kołki drewniane do połączeń stolarskich
- wkrętarka
- wiertła
- wkręty do skręcenia poszczególnych elementów
- opcjonalnie szlifierka - dałoby się to zrobić bez niej, ale zważywszy na to, że moje drewno było zaimpregnowane, to ręcznie zajęłoby mi to zbyt dużo czasu. No nie chciało mi się po prostu i już :)
- papiery ścierne o różnych granulacjach
- bejca, farba, impregnat - w zależności od tego, co akurat macie pod ręką + pędzel
- wolny czas i mnóstwo cierpliwości


Nie będę Wam opisywać, jak został wykonany mój stołek, bo ten post w założeniu nie miał być tutorialem. Miał być dowodem na to, że chcieć, to móc. Że może być tanio, ale nie byle jak. Że może być własnoręcznie i z pomysłem. Chyba mi się to udało, bo ze swojego pierwszego mebla jestem wybitnie zadowolona. I choć jest koślawy i lekko chybotliwy, to stanowi dla mnie niezbity dowód, że czasem nie warto przepłacać :) Stołek miał być meblem, na dodatek w pięknym odcieniu zużytego drewna - tak sobie wymyśliłam, jednak koncepcja uległa zmianie gdy stwierdziłam, że potrzebny mi jest kwietnik. Zamiast brązu jest więc błękit, a moje kwiaty zyskały godne miejsce. Nie do uwierzenia, że do jego zrobienia wystarczyły proste narzędzia. Niech więc nie będzie dla Ciebie wymówką, że czegoś nie zrobisz, bo nie masz sprzętu - każdą przeszkodę można jakoś obejść. Uwierz - dla własnego ukontentowania warto podjąć walkę z samym sobą i złośliwością rzeczy martwych.


Nie liczyłam dokładnie, ale śmiem wysnuć tezę, że cały stołek kosztował nie więcej niż 10zł. Jedyną rzeczą, którą kupiłam, była saszetka z próbką farby za 3 złote, która po solidnym rozcieńczeniu wystarczyła mi na cały mebel, a i tak pokryła go mocniej, niż bym sobie życzyła. Do tego doszedł klej, kilka kołków i wkrętów oraz sporo pracy i własnego zaangażowania. Własna satysfakcja na widok efektu końcowego - BEZCENNA!

Jak myślicie: było warto się męczyć? :)
Marta

środa, 19 lipca 2017

(Prawie) klasyczne pesto bazyliowe

Są pewne produkty, których nie może zabraknąć w mojej kuchni. Są to  domowa granola, domowa przyprawa do zup i - szczególnie latem - domowe pesto. To klasyczne, bazyliowe jest bezkonkurencyjne i w naszym domu nie ma sobie równych. Co dziwne - również nasz dwulatek nim nie gardzi i sam się upomina o zestawienie "biały serek+pomidor+pesto", co mnie wręcz uskrzydla. Nie wiem, chyba jakiś żywieniowy ewenement mi się trafił :) W sezonie letnim to nasze "must have" - a że ogród babci obfituje w ogromne ilości bazylii, to korzystamy, ile wlezie!


Wystarczy dosłownie chwila, a efekt jest znacznie lepszy niż w przypadku pesto sklepowego.
Nie potrzeba wielu składników ani wyszukanego sprzętu, by w zaciszu własnej kuchni wyczarować sobie namiastkę Włoch.

Do pesto miałam kilka podejść. To sklepowe jakoś nieszczególnie utkwiło mi w pamięci, zaś w pierwszym własnoręcznie robionym użyłam zdecydowanie za dużo bazylii i zamiast pesto wyszła mi bazyliowa breja. Dopiero po wielu próbach zdołałam wypracować taką wersję, jaka mi odpowiada najbardziej. Nie trzymam się jednak dokładnie wytycznych: orzechy piniowe zastępuję bowiem nerkowcami (a czasem pistacjami - też rewelacyjny smak!), a zamiast parmezanu używam swojskiego sera żółtego (ale z gatunku tych o intensywnym smaku i zapachu). Nie dodaję też oliwy z oliwek, która w moim odczuciu jest zbyt intensywna - tylko zwykłego oleju rzepakowego.


Nie trzymam się też ściśle gramatury - dlatego też Wam również nie podam dokładnego przepisu. Przygotowując swoje pesto korzystam z następujących proporcji:

- miseczka liści bazylii
- garść orzechów nerkowca
- plasterek żółtego sera
- 1-2 ząbki czosnku
- oliwa/olej - ilość zależna od konsystencji, jaką chcecie uzyskać
- sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:
Wszystkie składniki blendujemy. Jeśli pesto wyjdzie zbyt gęste - wystarczy dodać więcej oliwy/oleju. I już :) Gotowe pesto przekładam do szczelnie zamkniętego słoiczka  i przechowuję w lodówce około tygodnia. Żeby mieć pewność, że zachowa świeżość, zalewam wierzch cieniutką warstwą oleju.

Smacznego!
Marta