Wystarczy dosłownie chwila, a efekt jest znacznie lepszy niż w przypadku pesto sklepowego.
Nie potrzeba wielu składników ani wyszukanego sprzętu, by w zaciszu własnej kuchni wyczarować sobie namiastkę Włoch.
Do pesto miałam kilka podejść. To sklepowe jakoś nieszczególnie utkwiło mi w pamięci, zaś w pierwszym własnoręcznie robionym użyłam zdecydowanie za dużo bazylii i zamiast pesto wyszła mi bazyliowa breja. Dopiero po wielu próbach zdołałam wypracować taką wersję, jaka mi odpowiada najbardziej. Nie trzymam się jednak dokładnie wytycznych: orzechy piniowe zastępuję bowiem nerkowcami (a czasem pistacjami - też rewelacyjny smak!), a zamiast parmezanu używam swojskiego sera żółtego (ale z gatunku tych o intensywnym smaku i zapachu). Nie dodaję też oliwy z oliwek, która w moim odczuciu jest zbyt intensywna - tylko zwykłego oleju rzepakowego.
- miseczka liści bazylii
- garść orzechów nerkowca
- plasterek żółtego sera
- 1-2 ząbki czosnku
- oliwa/olej - ilość zależna od konsystencji, jaką chcecie uzyskać
- sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
Wszystkie składniki blendujemy. Jeśli pesto wyjdzie zbyt gęste - wystarczy dodać więcej oliwy/oleju. I już :) Gotowe pesto przekładam do szczelnie zamkniętego słoiczka i przechowuję w lodówce około tygodnia. Żeby mieć pewność, że zachowa świeżość, zalewam wierzch cieniutką warstwą oleju.
Smacznego!
Marta
Rozmarzyłam się!
OdpowiedzUsuń:-D
Usuń