poniedziałek, 25 maja 2020

Inspiracje prezentowe na Dzień Matki

Mama... 

Jest zawsze obok. 
Wspiera w trudnych chwilach. 
Podtrzymuje na duchu, kiedy mam momenty zwątpienia. 
Podaje pomocną dłoń, gdy trzeba - a ostatnio trzeba często. 
Nieważne, jaką formę przybiera ta pomoc - wiem, że mama zawsze jest przy mnie. 

I choć jako introwertyk bardzo chronię swoją strefę prywatną, to jednak wiem, że na mamę zawsze mogę liczyć. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie odwdzięczyć się jej za wszystko, co dla mnie zrobiła. No kocham ją, po prostu - choć zdecydowanie za rzadko jej o tym mówię. 

W tym roku - wyjątkowo - ten dzień spędzimy inaczej. Zresztą ten rok w ogólnym rozrachunku jest cały inny, więc niewielkie odstępstwo od corocznej rutyny nie powinno nikogo dziwić. Mieszkamy jeszcze razem, więc na pewno będzie wspólne ciasto i kawa (dla chętnych), ale nie będzie wyszukanych prezentów, bo tegoroczne priorytety są skierowane w inne rejony naszych działań. 
Planowałam zrobić jakiś prezent własnoręcznie, nawet miałam plan - ale wiem już, że choćbym stawała na rzęsach, to i tak nie zdążę. Pozostają mi więc z serca płynące życzenia i przygotowanie pysznej kawy - a Wam chciałam pokazać inspiracje prezentowe na Dzień Matki: tegoroczny lub każdy następny.




8. Kolczyki Skagen 
11. BIO Pomadka ochronna do ust 2w1 Gracja, 5g

16. Pudełko na biżuterię Stackers 


Częstujcie się moimi prezentowymi pomysłami, korzystajcie z gotowych podpowiedzi, czerpcie z nich inspirację, ale niech prezenty nie przesłonią Wam prawdziwej wartości i istoty tego wyjątkowego dnia. Cudownego Dnia Matki!

Marta

środa, 13 maja 2020

Rękodzieło w czasach koronawirusa: ręcznie robiona kartka na chrzest

Aktualna sytuacja w kraju jest jak pogoda za oknem - każdy ją widzi. Każdy też dostosowuje do niej swoje życie, wdrażając wiele zapomnianych umiejętności i znacznie zwiększając poziom niezależności i samowystarczalności. Pieczenie chleba stało się w okresie największej izolacji wręcz sportem narodowym i właściwie głupio się było przyznać, że ja chleba nie piekłam, tylko kupowałam w pobliskiej piekarni. Nie zmienia to jednak faktu, że ilość wyjść na zakupy spożywcze została przeze mnie ograniczona do minimum i tak się do tego przyzwyczaiłam, że nawet teraz, po złagodzeniu zaostrzeń, nie robię ich zbyt często. Definitywnym znakiem, że należy wybrać się na zakupy, jest u nas brak sera żółtego w lodówce :D


Izolacja wpłynęła jednak bardzo pozytywnie na sferę rękodzielniczą w moim życiu. W tym czasie powstała moja kula ogrodowa z materiałów budowlanych, które miałam w domu (dokładnie TA), uszyłam sobie pierwsze płatki kosmetyczne zero waste - ze starej, zużytej piżamy. Resztka innej tkaniny (btw. ze starej spódnicy, którą częściowo wykorzystałam już do uszycia TEJ poduszki) posłużyła mi do uszycia maseczek ochronnych na twarz... Najświeższym wytworem moich rąk jest z kolei kartka na chrzest, która stanowiła komplet do prezentu.



Z racji tego, że uroczystość odbywała się krótko po ponownym uruchomieniu sklepów, zdawałam sobie sprawę, że ich oferta będzie ograniczona. Ponadto kartki pod względem wizualnym i cenowym pozostawiają często wiele do życzenia, a ich jedyną zaletą jest gotowa treść. Co więc zrobiłam? Ano postanowiłam wrócić do źródeł i zrobić kartkę własnoręcznie. Przyznam, że trochę wyszłam z wprawy, a zgrabiała palce nie chciały mnie słuchać, ale ostateczny efekt nie był chyba najgorszy i przyznam, że dobrze komponował się z resztą prezentu.

Wykorzystałam bardzo proste i ogólnodostępne materiały papiernicze. Zależało mi, żeby front kartki był dokładnie taki sam, jak papier do pakowania prezentów, którego zamierzałam użyć. Przykleiłam więc kawałek tego właśnie papieru na cieniutką tekturę, wycięłam pożądany kształt, a następnie przeszyłam brzegi. Nie wyszło idealnie, bo widoczne były leciutkie pofałdowania papieru, ale nie było to dużym problemem, bo i tak większość tej powierzchni została zakryta przez pozostałe elementy wykończeniowe kartki. Tym sposobem różowy papier stanowi wdzięczne, delikatne tło: robi dobrą robotę, ale nie jest pierwszoplanowym bohaterem.



Pozostałe elementy kartki to kawałki wycięte z białego papieru ozdobnego z postrzępionymi brzegami, własnoręcznie zrobione kwiatki z papieru (w kolorach tych samych, jakie zostały użyte na pozostałej części kartki) - robione dokładnie tym samym sposobem, jak w TYM wpisie oraz wstążka w dwóch delikatnych kolorach. 

Prosto i nieskomplikowanie - pod warunkiem, że ktoś ma jakieś 3 godziny wolnego czasu :D Ja się trochę przeliczyłam z czasem, ale pewnie wynikało to z kiepskiej organizacji miejsca pracy i materiałów. Byłoby prościej, gdybym nie miała wszystkiego pochowanego głęboko w szafkach, a biurko (pisałam o nim TU) byłoby choć odrobinę większe :D Zdążyłam dosłownie na ostatnią chwilę! Chrzest już za nami - idę więc sprzątać ten papierniczy bałagan, który sama zrobiłam, a Was zostawiam z gotową kartką. Inspirujcie się!

Do napisania
Marta

poniedziałek, 4 maja 2020

Syngonium "White Butterfly". Zroślicha - pielęgnacja i uprawa.

Od ostatniego posta dotyczącego moich roślin domowych (TUTAJ) sytuacja odrobinę się zmieniła. Doszły nowe egzemplarze, a stan starych znacząco się poprawił. Pewnie niebagatelny wpływ na to miała zmiana pory roku: zima dała moim kwiatom w kość, ale dziś widzę, że odradzają się bardzo żwawo. I choć stan np. jednego z moich starców Rowleya wciąż woła o pomstę do nieba, to i tak widzę, że proces niszczenia się zatrzymał. Cieszy mnie to bardzo, bo uważam, że dom bez kwiatów jest pusty i mało przytulny. Każda strata rośliny domowej wywołuje więc u mnie prawdziwy ból serca. 


Wraz z nadejściem wiosny mój kwiatozbiór powiększył się jednak niespodziewanie o kilka nowych okazów. Przybył mi patyczak (taki w cienkimi odnóżkami, jak w TYM wpisie). Zobaczymy, jak sobie z nim poradzę, bo poprzedni egzemplarz najpierw był bezproblemowy, później przestaliśmy się dogadywać, a teraz znów rośnie jak szalony. Zaczynam podejrzewać, że nasz etap niezrozumienia przypadł na okres zimowy i jego spadek formy niekoniecznie był skutkiem mojego niedopatrzenia. Nie pozostaje mi nic innego, jak obserwować oba egzemplarze. Czas pokaże, czy jesteśmy sobie pisani. 

Kolejną rośliną jest pieniążek, czyli popularna pilea. Jej pojawienie się u mnie w domu to efekt wymiany roślin na fb. Napiszę o tym w jednym z przyszłych wpisów. 

Las but not least: syngonium, czyli bardziej swojsko zroślicha. Nabyta w drodze kupna podczas zakupów budowlanych w Leroy Merlin. Pod względem wymagań zupełnie niedopasowana do moich preferencji, ale cena i uroda rośliny nie pozwoliły mi przejść obok niej obojętnie. Zakupy roślin w marketach budowlanych to również temat - rzeka, który zasługuje na osobny wpis. 


Ponadto wraz z nadejściem wiosny wzięłam w obroty moje sansewierie, które wymagały odrobiny uwagi i troski: przesadziłam je do świeżej ziemi, rozdzielając zbyt rozrośnięte egzemplarze. Tym sposobem mam w tej chwili 5 doniczek wężownicy - sporo, ale w perspektywie przeprowadzki do ogromnego Starego Domu to wcale nie jest tak dużo. 

Kusi mnie również próba rozmnożenia starca Rowleya. Niekoniecznie dlatego, żeby mieć więcej kwiatów, ale żeby trochę optycznie wyrównać wygląd moich dwóch egzemplarzy, z których jeden jest prawie łysy, a drugi to nieokiełznany busz.

Syngonium - wymagania, pielęgnacja i uprawa


Aktualnie wśród moich kwiatów doniczkowych egzemplarzem wymagającym największej troski wydaje się być syngonium. To roślina, która wymaga żyznego, przepuszczalnego i stale wilgotnego podłoża, jak również wilgotnego powietrza. Wydaje mi się, że zroślicha świetnie będzie się czuła w bliskim sąsiedztwie naszego nawilżacza powietrza (TUTAJ pisałam o tym, jaki nawilżacz powietrza wybraliśmy dla nas i dlaczego). To pnącze, które potrzebuje podpór - chociaż gdzieś przeczytałam, że doskonale sprawdzi się również jako roślina wisząca. Preferuje dobrze oświetlone, ale nie bezpośrednio nasłonecznione stanowiska. Z tego, co zdołałam ustalić, mój egzemplarz to chyba gatunek "White Butterfly". Ozdobą roślin są głównie liście - kwiaty nie są zbyt okazałe ani szczególnie ozdobne. Zroślicha nie lubi przeciągów i preferuje temperaturę około 24 stopni Celsjusza. Wymaga również intensywnego podlewania w okresie wzrostu, a od kwietnia do sierpnia nawożenia nawozem dla roślin doniczkowych. Jak widać, ma spore wymagania - czas pokaże, jak długo będzie mi dane się nią nacieszyć. 

Do następnego
Marta