poniedziałek, 23 grudnia 2019

Życzę Wam...

Życzę Wam...

... Świąt zwykłych: ciepłych, spokojnych, przewidywalnych - bez fajerwerków i niecodziennych atrakcji: na to przyjdzie czas później.
... Świąt rodzinnych - byście w otoczeniu najbliższych osób, drogich Waszemu sercu mogli spędzić ten najbardziej magiczny czas w roku.
... Świąt pełnych nadziei - w lepsze jutro, lepszą przyszłość i lepszy świat.



Cóż więcej mogę napisać, gdy moje serce przepełnia cały ogrom uczuć i emocji... Idę więc do moich najbliższych cieszyć się ich obecnością, napawać tymi radosnymi momentami i zapisywać je w swojej pamięci, by móc po latach odtworzyć ze szczerym, pogodnym uśmiechem na ustach.




Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Marta

czwartek, 19 grudnia 2019

Świąteczny wianek na drzwi DIY

Miał zawisnąć na drzwiach naszego Starego Domu - by milej nam się tak wchodziło, by witał nas świąteczny akcent, by przyjemniej było spędzać tam remontowe chwile... Na szczęście szybko przyszło otrzeźwienie: może zamiast wieszać go w miejscu, gdzie nikt go nie doceni, podaruję go mamie - w ramach skromnego podziękowania za trud włożony we wspieranie nas w ostatnich miesiącach... Bo prawda jest taka, że rodzice zrobili dla nas bardzo dużo! Bez ich pomocy nie pozbieralibyśmy się po wszystkich przeżyciach ostatnich miesięcy, a już na pewno nie bylibyśmy tu, gdzie dziś jesteśmy.

Rodzice są naszymi Aniołami Stróżami: czuwali, byśmy się nie poddali, byli dla nas wsparciem w każdej chwili. Nawet nie wiem, jak miałaby im dziękować i nie znajduję słów, które mogłyby wyrazić naszą wdzięczność...


Jak zwykle u mnie, jest to dekoracja niskobudżetowa. Wianek, który powstał w dwa popołudnia, nie kosztował prawie nic - tyle tylko, ile musiałam wydać na próbkę szarej farby.

Jak zrobić wianek na drzwi?


1. Papierowa baza powstała ze starych gazetek reklamowych i wyglądała prawie tak samo, jak w przypadku wianka z szyszek (z >TEGO< wpisu) - z tą różnicą, że użyłam zwykłej taśmy (bo nie miałam pakowej), więc nie oklejałam papieru tak ściśle. 

2. Baza została owinięta gałązkami żywotników przy pomocy zwykłej, ciemnej nitki

3. Całość ozdobiłam aniołem wykonanym z papieru, patyków i gipsu, a także szyszkami, bawełnianą wstążką, dratwą. Jako element dekoracyjny występują pomalowane na szaro bombki, które pierwotnie były różowe. Brokatowo - różowe, dodam. Nie wiem, czy mój mózg miał wychodne, gdy je kupowałam, bo przecież totalnie do mnie nie pasują, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że zakup został dokonany jeszcze w czasach liceum, a więc dość dawno. Podyktowany był - jak mogę się domyślać - chęcią dopasowania dekoracji świątecznych do ówczesnego koloru mojego młodzieżowego pokoju. Także ten... :)

4. Gotowy wianek został zawieszony na drzwiach wejściowych. Miałam ułatwione zadanie, bo powiesiłam go na metalowej kracie. W przypadku jej braku pewnie wybrałabym jakieś rozwiązanie marki Tesa (np takie plastry mocujące), żeby niepotrzebnie nie dziurawić drzwi.


I już! :)

Powoli, powolutku budujemy świąteczny nastrój. Jedyne, na co liczę, to to, że ten świąteczny czas będzie czasem odpoczynku, pełnym rodzinnych chwil. Chciałabym też bardzo, żeby trwał jak najdłużej! :)

Do napisania
Marta

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Ludzie, co z Wami?!

Jestem w kilku grupach na fb - wszystkie dotyczą urządzania wnętrz i rękodzieła. Każdego dnia z coraz większym przerażeniem obserwuję, co się na nich dzieje. Te drobne szpileczki, wbijane pod adresem twórców, kąśliwe uwagi i uszczypliwości pisane pod płaszczykiem dobrej rady. Te pozory troski i zgryźliwe komentarze usprawiedliwiane szeroko rozumianą wolnością słowa są czymś, co naprawdę potrafi skutecznie podkopać poczucie własnej wartości.



Pod jednym z moich postów (w mediach społecznościowych, nie na blogu) również pojawił się ostatnio komentarz o podobnym charakterze. I nie - nie odebrałam go jako krytyki, nie wzruszył mnie on specjalnie - ot, zwykłe ludzkie gadanie bez znajomości moich pierwotnych pobudek. Typowe ocenianie po pozorach. I być może kiedyś (z racji mojej introwertycznej natury) by mnie to wzruszyło - ale nie teraz. Dzisiaj, po roku kopania się z losem, mam (przepraszam za wyrażenie) dupę twardą jak stal - i nie jest to zasługa Ewy Chodakowskiej (a szkoda, chciałabym :D) - to efekt naszych przeżyć z ostatnich kilku miesięcy, zwłaszcza w kombinacji z prawdziwością powiedzenia "kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę". Podobne komentarze kwituję dziś pobłażliwym uśmiechem. Jeśli komuś jest lepiej z tego powodu - proszę bardzo, niech się podbuduje moim kosztem. Mnie to już nie rusza, ale jest całe mnóstwo osób, które podobny komentarz wezmą sobie głęboko do serca - zwłaszcza, jeśli  musiały wyjść ze swojej strefy komfortu, przełamać swoje lęki, bariery i wewnętrzny wstyd przed uzewnętrznieniem się.

Mam taką naczelną zasadę: jeśli coś mi się nie podoba, to nie komentuję. Proste rozwiązanie, a o ile przyjemniej się żyje. Jeśli ktoś mnie wywoła do tablicy i pyta o zdanie na temat już dokonany, zawsze staram się robić wszystko, by nie urazić osoby pytającej. Jeśli coś mi się nie podoba, to szukam choćby najmniejszego punktu zaczepienia, który pozwoli mi nie zranić drugiej osoby.

I tak np. na pytanie o własnoręcznie wykonaną dekorację, nie odpowiem wprost, że mi się nie podoba - raczej powiem coś w stylu: "Ojej, ale gdzie Ci się udało upolować taką śliczną wstążkę? Do mojego stroika też by pasowała idealnie!"

Na pytanie o kolor włosów - dodajmy, że nieudany, odpowiem raczej w stylu: "Ale zaszalałaś! Ale ta nowa grzywka! To jest prawdziwe mistrzostwo!"

Wynika to z dwóch bardzo, bardzo prostych rzeczy: mojej pokory wobec życia i czegoś, co obecnie zanika, a nazywa się szacunkiem dla drugiego człowieka. Ponadto wyznaję zasadę, którą również (po dziś dzień) wpaja mi mama: jaki Ty będziesz dla drugiego człowieka, taki ten drugi człowiek będzie dla Ciebie. To z kolei namacalnie wiąże się z tym co bezustannie powtarzam ja: karma is a bitch i zawsze (ZAWSZE!) wraca. Tudzież, słyszałam również bardziej kościelną wersję która w naszej gwarze brzmi: "Pan Bóg nie jest rychliwy (tłum. śpieszący się z jakimiś działaniami; prędki), ale zawsze sprawiedliwy". Teraz z całej tej gamy powiedzonek i życiowych prawd możesz wybrać to, co Ci najbardziej odpowiada, ale sens będzie zawsze taki sam.



Dopóki nie założę czyichś butów i nie przejdę choć kawałka jego życia za niego - nigdy nie będę wiedziała, z czym musi się borykać i jak wygląda jego rzeczywistość. Nigdy nie wiem, kto stoi po drugiej stronie ekranu, jakie są jego przeżycia i doświadczenia oraz stan emocjonalny. Tak naprawdę nie muszę tego wiedzieć - wystarczy, że będę go szanowała, a przejawem szacunku może być m.in powstrzymanie się od pozornie niewinnych uszczypliwości.

Zazwyczaj nie wchodzę w polemikę z autorami takich komentarzy - tym razem jednak postanowiłam nie tylko odpowiedzieć na niego, ale również rozszerzyć ten temat na blogu. Widzę to ja i widzą to inni: coraz trudniej wystawiać się na ocenę, coraz bardziej wstyd popełniać błędy, coraz dogłębniej trzeba analizować wypuszczane w świat słowa i obrazy, żeby broń Boże nie narazić się na śmieszność...

Po ostatnich burzliwych wydarzeniach nie chce mi się już analizować, co zrobić, by zadowolić wszystkich. Zawsze ktoś będzie niezadowolony lub wiedzący lepiej. I dobrze - bądźmy różni, ale bądźmy też ludźmi - a nie wilkami sobie nawzajem.


Co myślicie?
Marta

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Prezenty na Boże Narodzenie dla dzieci - przemyślane, sensowne podarunki na każdą kieszeń

Wielkimi krokami zbliża się Boże Narodzenie, a wraz z nim coś, czego bardzo nie lubię: zakupowe szaleństwo. Na samą myśl, że miałabym brać w nim czynny udział, robi mi się gorąco. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo lubię tradycję obdarowywania się prezentami. Dodam jednak, że nie muszą one być drogie i wyszukane. Do dziś z rozrzewnieniem patrzę na  drewniane świeczniki, które znalazłam pod choinką kilka lat temu, a które na prośbę moich rodziców i męża wytoczył nasz sąsiad... Takie prezenty są wartością samą w sobie - mimo, że ich koszt nie był szczególnie wygórowany. Drugą oczywistością jest, że najcenniejsze, co możemy bliskim podarować w tych dniach, to nasz czas i uwaga. Tych kilka dni w roku, gdy nareszcie możemy trochę zwolnić, są doskonałą okazją, by nadrobić wszelkie zaległości rzutujące na wzajemne relacje. Szczerze mówiąc, czekam na te dni jak na zbawienie, licząc na to, że będą dla nas podsumowaniem i zakończeniem tego trudnego roku - byśmy w 2020 mogli wejść z czystą kartą i nowymi siłami.


Nie jestem zwolenniczką bezrefleksyjnego kupowania, czym jednak byłyby święta Bożego Narodzenia bez choinki i prezentów? Mimo mojej niechęci do nadmiernego konsumpcjonizmu, który opanował cały świat - nie chcę odbierać mojemu dziecku magii świąt. Doskonale pamiętam własną radość z prezentów znalezionych pod choinką - i chciałabym, aby takie wspomnienia zachował również nasz syn.

Nie znaczy to jednak, że w tym okresie dopuszczam każdy zabawkowy zakup. Zdecydowanie nie! Jestem przeciwniczką plastikowych, grająco - jeżdżących potworków, które w żaden sposób nie rozwijają kreatywności dziecka, nie wspomagają jego rozwoju emocjonalnego ani fizycznego. Wolę zabawki, które wymagają od dziecka myślenia. Nie wspomnę, że uwielbiam zabawki drewniane (pisałam o nich nawet post >TUTAJ< - i treści w nim zawarte są nadal aktualne) i jeśli tylko mogę, to wybieram właśnie takie. Ponadto nie kupuję ponad stan. Jeśli wiem, że nie mogę sobie na coś pozwolić, to zwyczajnie tego nie kupuję.


Ten rok jest dla nas wyjątkowy: wyjątkowo trudny, obfitujący w trudne emocje, ciężki fizycznie, psychicznie i finansowo. Będzie to miało odzwierciedlenie w prezentach, które znajdą się w tym roku pod choinką: dorośli będą musieli zadowolić się drobnostkami (poza tym nie ma u nas świąt bez skarpetek pod choinką! :D), a nasz syn prawdopodobnie dostanie od nas coś praktycznego, zaś zabawki - od pozostałej części rodziny.

Prezenty dla dzieci na Boże Narodzenie

Internet daje nam nieograniczone morze możliwości - od nas tylko (a właściwie od naszej fantazji, ale przede wszystkim zasobności portfela) zależy, co wybierzemy. Szukając inspiracji prezentowych, znalazłam mnóstwo pomysłów, co kupić dziecku pod choinkę. Chciałabym je tu zebrać, by mieć ściągę na przyszłe lata - a może i Was uda mi się zainspirować...  Prezent pod choinkę nie musi być wcale drogi. Przykładowo - jeśli dziecko lubi układać puzzle, to zdecydowanie lepiej wybrać zestaw puzzli niż np. konsolę do gry. Ich wspólne układanie to doskonały sposób, by rodzinnie spędzić czas. I ten właśnie czas będzie dla dziecka najwspanialszym świątecznym wspomnieniem.

Dziś chciałam więc podzielić się z Wami pomysłami na to, co kupić dziecku pod choinkę. Stworzony przez mnie prezentownik to rzeczy, które bez wahania kupiłabym swojemu synowi - są przemyślane, uniwersalne, sensowne i dostosowane do różnych możliwości finansowych:

Pomysły na prezent dla dziecka: 





1. Gra logiczna drewniana Goki Master Mind.
Kombinacja "logiczna" i "drewniana" to w moich oczach zestawienie idealne. To moja prezentowa inspiracja na "później".

2. Poduszka przytulanka królik Bizzi Growin Rabbit Cushion Little Dreamer

3. Drewniana skrzynka z narzędziami

4. Gra logiczna Coggy Fat Brain Toys

5. Hulajnoga Indiana R5

6. Janod Magnetibook

7. Hape kulodrom drewniany (fluorescencyjny, świecący) - kosmiczne miasto
Traf chciał, że mamy ten kulodrom w domu. Nigdy w życiu nie kupilibyśmy go w cenie regularnej, która dla nas była aktualnie nie do zaakceptowania. Udało nam się jednak znaleźć tę zabawkę w bardzo, bardzo atrakcyjnej cenie w stosunku do ceny wyjściowej i tym sposobem kulodrom Hape stał się  prezentem urodzinowym dla naszego syna. Trochę się obawiałam stosunku jakości do ceny - ale nie było czego. Miałam też wątpliwości, czy będzie w stanie zająć naszego hajnida na dłużej niż 5 minut - a tu niespodzianka! Ten kulodrom naprawdę jest w stanie go zatrzymac na dobrą chwilę: widzę, że autentycznie sprawia mu radochę odpowiednie układanie klocków i obserwowanie ruchu kulki... Sama muszę przyznać, że jest w tym coś hipnotyzującego... Także tak, z czystym sumieniem mogę polecić!

8. Kulodrom Quercetti Migoga elevator
Tego kulodromu niestety nie miałam okazji obejrzeć na żywo, mamy natomiast w domu koła zębate marki Quercetti i uważam, że też są doskonałą zabawką. Podobnie jak kulodrom Hape, wymagają logicznego myślenia i poszukiwania sensownych rozwiązań technologicznych i konstrukcyjnych.

9. Latarka i świecące kulki (kulodrom)
Moja refleksja jest taka: za drogo! Jak na malutką latarkę i kilka fluorescencyjnych kulek to cena jest zdecydowanie przesadzona. Dlaczego więc ta pozycja znalazła się w zestawieniu? Bo sam pomysł wydaje mi się fajny: latarki są lubiane chyba przez wszystkie dzieci, natomiast fluorescencyjne kulki to frajda sama w sobie. Część kulek dołączonych do naszego kulodromu Hape jest również fluorescencyjna i spośród wszystkich dostępnych w zestawie to właśnie te są najczęściej używane. Nic dziwnego: obserwowanie w półmroku poruszającej się po torze kulki jest fascynujące!

10. Brelok, breloczek odblaskowy dla dzieci uniwersalny
Niby nic, drobiazg - a jaki przydatny!

11. Sanki Davo składane
Idealny prezent na zimę. Pod warunkiem, że jest śnieg.

12. Plecak szkolny, przedszkolny, wycieczkowy dla dziecka Tots (wiewiórka)



13.Pościel żółw (Nogistonogi) 

14. Smartwatch lokalizacyjny KidPhone 2

15. Puzzle warstwowe 4 pory roku

16. Rolki 2w1 worker łyżworolki łyżwy Naare

17. Puzzle alfabet CzuCzu 48 elementów

18. Viga dwustronna tablica do rysowania - średnia

19. Namiot tipi ("Szara skłonność")

20. Viga gra zręcznościowa rzut do celu

21. Worek sako Italpouf

22. Szczoteczka Philips sonicare for kids
Już od dłuższego czasu myślimy, by to właśnie szczoteczka soniczna znalazła się wśród prezentów dla naszego pierworodnego pod choinką. Ze względu na przyjmowane leki, musimy szczególnie dbać o jego zęby i myślę, że taka szczoteczka znacząco ułatwiłaby jemu i nam odpowiednią pielęgnację jamy ustnej.

23. Vogel tablet graficzny
To kolejny z prezentów, jakie znajdą się u nas pod choinką w tym roku. Nasz przedszkolak przeżywa właśnie fazę fascynacji literami i pasjami układa słowa, zapełniając kartkę za kartką - a mi krwawi serce. Próbowaliśmy rozwiązać problem za pomocą magnetycznego znikopisu, ale to nie było dobre rozwiązanie, bo litery mu się rozmywały, co wywoływało niemałą irytację. Spróbujemy więc z tym. Jeśli u niego się nie sprawdzi, to ja z pewnością zrobię z niego użytek.

24. Viga układanka panel ścienny alfabet 
To coś, co bardzo mnie przekonuje: nauka alfabetu w połączeniu z logicznym myśleniem wydaje mi się strzałem w dziesiątkę! Szkoda tylko, że nie mamy do wyboru również opcji z drukowanymi literami - choć ten "problem" jest akurat do przeskoczenia... Ale tak poza tym - uważam, że to prezent pierwsza klasa!



Do napisania
Marta

środa, 4 grudnia 2019

DOMOWE POTYCZKI: Nowe okna w starym domu

Z cyklu: nie znam się, to się wypowiem :)

Remont starego domu wiąże się nierozerwalnie z wymianą stolarki okiennej. Nasze stare okna - choć cudownie dopasowane do stylistyki Starego Domu, nie były jednak szczytem moich marzeń.

Cóż z tego, że urokliwe, sielskie, dodające klimatu całemu budynkowi i wnętrzom.... O tak, klimatu to one dodawały: arktycznego zimą :) Uwierzcie mi, szczytem zaawansowania technologicznego to one nie były. Nieszczelne bardzo - zimą sprzyjały szybkiemu wychładzaniu się pomieszczeń, a latem raczej nie chroniły przed upałami. Z racji ich stanu nawet mi do głowy nie przyszło, by je odrestaurowywać - nie były tego warte, po prostu.



Nie pozostało nic innego, jak zamówić nowe. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, jakie wybrać okna do Starego Domu: świadomie zdecydowaliśmy się na okna plastikowe, ale za to bardzo dobrej jakości, które posłużą nam przez wiele lat. Nowe okna do Starego Domu miały być więc przede wszystkim szczelne i estetyczne. Wersje, jak mają wyglądać były dwie. Pierwotna opcja zakładała, że cała stolarka utrzymana będzie w kolorystyce typu "dąb winchester". I być może tak by się to skończyło, gdyby nie przeciągający się w czasie remont. Z czasem widziałam coraz więcej inspirujących zdjęć, które przedstawiały zgoła inne aranżacje okienne. Chociaż nie, tu powinnam sprostować: po prostu do głosu doszło serce, które zawsze było zagłuszane przez rozum - ten bowiem podpowiadał, że kolor winchester będzie łatwiejszy do utrzymania w czystości. Serce zaś zawsze lgnęło do ciemnych, czarnych wręcz, ram okiennych. Ostatecznie stanęło na kolorze antracytowym. Przez długi czas kusiły mnie również szprosy - takie, które dodałyby naszym oknom lekko industrialnego charakteru, ale powstrzymałam się przed ich zamówieniem. Doszłam do wniosku, że jak się uprę, to w przyszłości znajdę jakiś sposób, by je dorobić. Pytanie "jak?" pozostanie wtedy jedynie kwestią przemyślenia.





Z racji wielkości okna od frontu są dwuskrzydłowe - dzielone w połowie. I tutaj ciekawostka, o której ja nie wiedziałam: okazało się, że istnieje możliwość zamówienia okien dzielonych w połowie, ale z ruchomym słupkiem. Dla tradycjonalistów to jedyna słuszna opcja, by porządnie przewietrzyć pościel :) My jednak kierowaliśmy się innym argumentem: mając w głowie wizję wnoszenia w przyszłości dużego narożnika do domu (rozmyślania na jego temat snułam w jednym z poprzednich postów, o TU), obawialiśmy się, że może się on nie zmieścić w przejściu. Woleliśmy sobie zostawić jakieś alternatywne wyjście (lub też właściwie "wejście" :D)

Zdecydowaliśmy się na zakup w firmie Ewan z siedzibą w Brzegu - ze swej strony mogę serdecznie zarekomendować. Współpraca z nimi układała się wzorowo: od pomiaru, poprzez fachowe doradztwo, na montażu okien skończywszy. Z czystym sercem i zupełnie bezinteresownie mogę polecić :)


Poza kolorem i wyglądem zewnętrznym (i wewnętrznym, rzecz jasna) - niewiele wiedziałam na temat okien. O ile stolarka meblowa nie ma przede mną tajemnic, o tyle okienna to jakaś czarna magia :) Ograniczyliśmy się więc tylko do odpowiedzi na bardzo ogólnikowe pytania - całą resztę powierzając fachowcom - niech robią to, na czym się znają najlepiej.

Ustaliliśmy więc kierunek otwierania okien, ich kolorystykę (jednakową z zewnątrz i wewnątrz budynku), sposób otwierania żaluzji, wygląd klamki (klamka medos, o prostym, geometrycznym kształcie) i ilość szyb... Wybierając nowe okna bazowaliśmy również na starych otworach okiennych - nie zmienialiśmy ich proporcji, by nie zaburzyć wyglądu budynku. Wymiana okien w Starym Domu wiązała się z pewnymi dodatkowymi robotami budowlanymi: tu i ówdzie trzeba było coś podkuć, tu i ówdzie podmurować. To właściwie tyle - a pierwsze efekty możecie zobaczyć na zdjęciach. Teraz, gdy wszystkie otwory są już w miarę szczelnie pozamykane, możemy powoli przystąpić do prac wewnątrz domu, z którymi powstrzymywaliśmy się do momentu montażu nowych okien. Stare nie dość, że były nieszczelne, to również niezbyt dobrze chroniły przed intruzami z zewnątrz.

To dopiero początek, a jeszcze tyyyle przed nami... Ale cieszę się strasznie, bo za nami kolejny, bardzo widoczny etap prac.

Do usłyszenia z placu boju
Marta