poniedziałek, 16 grudnia 2019

Ludzie, co z Wami?!

Jestem w kilku grupach na fb - wszystkie dotyczą urządzania wnętrz i rękodzieła. Każdego dnia z coraz większym przerażeniem obserwuję, co się na nich dzieje. Te drobne szpileczki, wbijane pod adresem twórców, kąśliwe uwagi i uszczypliwości pisane pod płaszczykiem dobrej rady. Te pozory troski i zgryźliwe komentarze usprawiedliwiane szeroko rozumianą wolnością słowa są czymś, co naprawdę potrafi skutecznie podkopać poczucie własnej wartości.



Pod jednym z moich postów (w mediach społecznościowych, nie na blogu) również pojawił się ostatnio komentarz o podobnym charakterze. I nie - nie odebrałam go jako krytyki, nie wzruszył mnie on specjalnie - ot, zwykłe ludzkie gadanie bez znajomości moich pierwotnych pobudek. Typowe ocenianie po pozorach. I być może kiedyś (z racji mojej introwertycznej natury) by mnie to wzruszyło - ale nie teraz. Dzisiaj, po roku kopania się z losem, mam (przepraszam za wyrażenie) dupę twardą jak stal - i nie jest to zasługa Ewy Chodakowskiej (a szkoda, chciałabym :D) - to efekt naszych przeżyć z ostatnich kilku miesięcy, zwłaszcza w kombinacji z prawdziwością powiedzenia "kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę". Podobne komentarze kwituję dziś pobłażliwym uśmiechem. Jeśli komuś jest lepiej z tego powodu - proszę bardzo, niech się podbuduje moim kosztem. Mnie to już nie rusza, ale jest całe mnóstwo osób, które podobny komentarz wezmą sobie głęboko do serca - zwłaszcza, jeśli  musiały wyjść ze swojej strefy komfortu, przełamać swoje lęki, bariery i wewnętrzny wstyd przed uzewnętrznieniem się.

Mam taką naczelną zasadę: jeśli coś mi się nie podoba, to nie komentuję. Proste rozwiązanie, a o ile przyjemniej się żyje. Jeśli ktoś mnie wywoła do tablicy i pyta o zdanie na temat już dokonany, zawsze staram się robić wszystko, by nie urazić osoby pytającej. Jeśli coś mi się nie podoba, to szukam choćby najmniejszego punktu zaczepienia, który pozwoli mi nie zranić drugiej osoby.

I tak np. na pytanie o własnoręcznie wykonaną dekorację, nie odpowiem wprost, że mi się nie podoba - raczej powiem coś w stylu: "Ojej, ale gdzie Ci się udało upolować taką śliczną wstążkę? Do mojego stroika też by pasowała idealnie!"

Na pytanie o kolor włosów - dodajmy, że nieudany, odpowiem raczej w stylu: "Ale zaszalałaś! Ale ta nowa grzywka! To jest prawdziwe mistrzostwo!"

Wynika to z dwóch bardzo, bardzo prostych rzeczy: mojej pokory wobec życia i czegoś, co obecnie zanika, a nazywa się szacunkiem dla drugiego człowieka. Ponadto wyznaję zasadę, którą również (po dziś dzień) wpaja mi mama: jaki Ty będziesz dla drugiego człowieka, taki ten drugi człowiek będzie dla Ciebie. To z kolei namacalnie wiąże się z tym co bezustannie powtarzam ja: karma is a bitch i zawsze (ZAWSZE!) wraca. Tudzież, słyszałam również bardziej kościelną wersję która w naszej gwarze brzmi: "Pan Bóg nie jest rychliwy (tłum. śpieszący się z jakimiś działaniami; prędki), ale zawsze sprawiedliwy". Teraz z całej tej gamy powiedzonek i życiowych prawd możesz wybrać to, co Ci najbardziej odpowiada, ale sens będzie zawsze taki sam.



Dopóki nie założę czyichś butów i nie przejdę choć kawałka jego życia za niego - nigdy nie będę wiedziała, z czym musi się borykać i jak wygląda jego rzeczywistość. Nigdy nie wiem, kto stoi po drugiej stronie ekranu, jakie są jego przeżycia i doświadczenia oraz stan emocjonalny. Tak naprawdę nie muszę tego wiedzieć - wystarczy, że będę go szanowała, a przejawem szacunku może być m.in powstrzymanie się od pozornie niewinnych uszczypliwości.

Zazwyczaj nie wchodzę w polemikę z autorami takich komentarzy - tym razem jednak postanowiłam nie tylko odpowiedzieć na niego, ale również rozszerzyć ten temat na blogu. Widzę to ja i widzą to inni: coraz trudniej wystawiać się na ocenę, coraz bardziej wstyd popełniać błędy, coraz dogłębniej trzeba analizować wypuszczane w świat słowa i obrazy, żeby broń Boże nie narazić się na śmieszność...

Po ostatnich burzliwych wydarzeniach nie chce mi się już analizować, co zrobić, by zadowolić wszystkich. Zawsze ktoś będzie niezadowolony lub wiedzący lepiej. I dobrze - bądźmy różni, ale bądźmy też ludźmi - a nie wilkami sobie nawzajem.


Co myślicie?
Marta

3 komentarze:

  1. napisane w punkt, mnie to tez przeraża że ludzie dowartościowują swoje marne ego czyimś kosztem. A najbardziej mnie irytuja komentarze typu skoro wrzuciła osoba dana rzecz to powinna zdawac sobie sprawe że nie wszyscy beda sie tym zachwycać. OK zgadza się ale ja wychodzę z założenia że jest coś takiego jak konstruktywna krytyka a nie krytyka dla samej krytyki. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ważny post, mądry. I pamiętaj, publikując słowa czy obrazy nie Ty narażasz się na śmieszność a osoba krytykująca w stylu jak to kiedyś napisałaś " nie znam się, ale się wypowiem" :) życzę Ci dystansu i tego abyś to Ty była szczęśliwa robiąc to co robisz zamiast chcieć uszczęśliwiać tych nieszczęśliwców. Trzymaj się dzielnie i nie poddawaj się. To co robisz jest wartościowe i tego się trzymaj. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wypisałam się z FB na stałe. Tam już nikt nie chce rozmawiać a tylko się naparzać! Bez sensu tracić na to nerwy!

    OdpowiedzUsuń