Mam swoje fanaberie. Jedną z nich jest zamiłowanie do naturalnych materiałów. Dotyczy to również zabawek. Ale nie mogę przecież wszystkim narzucać, jakie zabawki mają kupować mojemu Synowi. Tym bardziej cieszę się, że w naszym domu pojawiło się ostatnio sporo naturalnych, drewnianych zabawek. Zawsze wahałam się, czy mój wybór będzie faktycznie wyborem dla Syna, czy też bardziej dla mnie i czy te zabawki nie uszczęśliwią bardziej mnie niż jego...
Okazuje się, że moje obawy były bezpodstawne, albo też mój Synek wyssał zamiłowanie do drewna z mlekiem matki :D , bo okazuje się, że te drewniane zabawki to praktycznie jedyne zabawki, po które sięga moje dziecko i które są w stanie zająć go na 5-10 minut. I to jest ogromny sukces, bo trafił mi się wyjątkowo czytelniczy typ :D Dla niego zabawki mogą nie istnieć - liczą się tylko książeczki. Te z kolei dzielimy na trzy grupy: te lepsze, gorsze i te ulubione, które wałkujemy praktycznie non stop. I zanim ktoś powie, że to fajnie, że mam się cieszyć, to ja temu komuś rzucę trochę światła, jak to wygląda w praktyce :D Dzień małego czytelnika wygląda tak, że przede wszystkim należy zadbać o to, by książeczki z samego rana nie znalazły się przypadkiem na widoku, inaczej nici ze śniadania. Po chwili i tak mu się przypomni, że on chce "tać" (czytać). Każe znaleźć książkę, którą ma na myśli, a która najczęściej jest na samym dnie całego stosu książek. Przystępujemy do czytania, które nie jest prawdziwym czytaniem (i które byłoby przecież zbyt proste dla rodzica i zbyt nudne dla dziecka). Nie proszę Państwa, czytanie w naszym wydaniu polega na opowiadaniu, zadawaniu pytań i robieniu z siebie klauna. Cała impreza nie jest jednorazowa i trzeba ją kilkukrotnie powtórzyć. Kiedy już wydostaniemy się ze szponów małego terrorysty i zmierzamy np. w stronę kuchni, by ugotować coś na obiad, w mgnieniu oka osobnik pojawia się za wami z książeczką w rękach. Błagalnym gestem wyciąga do Was ręce i robiąc minę niczym kot ze "Shreka" krzyczy "tać, tać!". Na nic się zdają Wasze tłumaczenia i błagania - po minucie kapitulujecie i pokornie wracacie na czytelniczy posterunek, z niecierpliwością oczekując pory drzemki. Schemat ten powtarza się wielokrotnie w ciągu całego dnia i oddychacie z ulgą, gdy na horyzoncie pojawi się ktoś, kto Was choć na chwilę wyręczy.
Tak, zgadzam się, ze książki rozwijają i powinnam się cieszyć. Ja sama uwielbiam książki i nie wyobrażam sobie bez nich domu. Cieszę się, że Filipowi książki tak bardzo przypadły do gustu, ale czasem jestem już po prostu zmęczona tym, że nic nie mogę zrobić, a Młody cały czas oczekuje mojego pełnego zaangażowania. Tym bardziej cieszę się, gdy coś jest w stanie przykuć jego uwagę. Zauważyłam, że właśnie te drewniane zabawki to coś, co jest go w stanie zainteresować. I jeśli do tej pory wahałaś/wahałeś się, czy kupić dziecku prostą zabawkę drewnianą, czy też reklamowany wszędzie, grający, śpiewający, tańczący i wszystko-za-Ciebie-robiący "plastik fantastik", to zapewniam Cię: wybierz to pierwsze! Grająca zabawka ogranicza wyobraźnię dziecka, można się nią bawić tylko na jeden, wyznaczony przez producenta sposób. Tymczasem zabawka drewniana to nieograniczone pole dla wyobraźni! Można się nią bawić na tyle sposobów, ile tylko dusza zapragnie, a wyobraźnia zdoła wymyślić i na ile mama pozwoli :D
U nas takimi zabawkami, które poza książeczkami mają największe wzięcie, są:
1. Bucik - przeszywanka
Mały uwielbia buty, sznurówki i wszelkie sznurki. Ta zabawka to połączenie wszystkich tych elementów, dlatego tak bardzo wpadła mi w oko. Najlepsza zabawa jest wtedy, gdy bawimy się razem z nim. Póki co zabawa polega głównie na przeszywaniu, ale bucik może również służyć do nauki sznurowania, jest też opcja zwyczajnego ciągnięcia zabawki na sznurku. Mały go uwielbia!
2. Drewniane klocki
Tu chyba nie muszę zbyt wiele opisywać. Młody wysypuje klocki z wiaderka, a potem...ucieka :) Na szczęście lubi też wrzucać je z powrotem do wiaderka, więc gdy tylko uda mi się go nakłonić do powrotu na "miejsce zbrodni", mogę mieć nadzieję, że pomoże mi posprzątać powstały bałagan :)
3. Przebijanka
Największym hitem w tej zabawce jest...młotek, który musimy chować przed Małym, bo jest w stanie z nim biegać przez prawie cały dzień. Zabawką bawi się zgodnie z jej przeznaczeniem, ale znacznie częściej "wyciska" klocki palcami...
Teoretycznie Filip jest jeszcze zbyt mały na zabawę w domino, ale narazie bawimy się w poszukiwania tego samego zwierzątka na różnych klockach. Świetną zabawą jest również wysypywanie tych małych, drewnianych klocków z pudełka
5. Drewniany pociąg z klockami
To pierwsza zabawka, którą się tak naprawdę zainteresował. Teraz poszedł trochę w odstawkę, ale mimo wszystko należy do grona jego ulubionych zabawek.
Jeśli kiedykolwiek zapytacie mnie, czy warto kupować drewniane zabawki - ja zawsze odpowiem, że warto!
Marta
też lubimy bardzo drewniane zabawki, choć w większości wygląda to tak, jak u Was - rozrzucić po pokoju i uciec ;) ciekawi mnie, skąd ten bucik - przeplatanka?
OdpowiedzUsuńTo bucik firmy bajo. Ja kupowałam w sklepie e-pinokio, ale gdzie indziej też są dostępne. Aaa, i w tajemnicy powiem, że kupowałam z kodami rabatowymi, więc wyszło trochę taniej :) pozdrawiam
Usuńdziękuję :) pozdrawiam również :)
UsuńBardzo ładne zdjęcia! Drewniane zabawki mają tę zaletę, że nie tylko bawią ale też uczą.
OdpowiedzUsuńI są zdecydowanie trwałe! Co w przypadku dzieciaków ma niebagatelne znaczenie :)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń