środa, 4 grudnia 2019

DOMOWE POTYCZKI: Nowe okna w starym domu

Z cyklu: nie znam się, to się wypowiem :)

Remont starego domu wiąże się nierozerwalnie z wymianą stolarki okiennej. Nasze stare okna - choć cudownie dopasowane do stylistyki Starego Domu, nie były jednak szczytem moich marzeń.

Cóż z tego, że urokliwe, sielskie, dodające klimatu całemu budynkowi i wnętrzom.... O tak, klimatu to one dodawały: arktycznego zimą :) Uwierzcie mi, szczytem zaawansowania technologicznego to one nie były. Nieszczelne bardzo - zimą sprzyjały szybkiemu wychładzaniu się pomieszczeń, a latem raczej nie chroniły przed upałami. Z racji ich stanu nawet mi do głowy nie przyszło, by je odrestaurowywać - nie były tego warte, po prostu.



Nie pozostało nic innego, jak zamówić nowe. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, jakie wybrać okna do Starego Domu: świadomie zdecydowaliśmy się na okna plastikowe, ale za to bardzo dobrej jakości, które posłużą nam przez wiele lat. Nowe okna do Starego Domu miały być więc przede wszystkim szczelne i estetyczne. Wersje, jak mają wyglądać były dwie. Pierwotna opcja zakładała, że cała stolarka utrzymana będzie w kolorystyce typu "dąb winchester". I być może tak by się to skończyło, gdyby nie przeciągający się w czasie remont. Z czasem widziałam coraz więcej inspirujących zdjęć, które przedstawiały zgoła inne aranżacje okienne. Chociaż nie, tu powinnam sprostować: po prostu do głosu doszło serce, które zawsze było zagłuszane przez rozum - ten bowiem podpowiadał, że kolor winchester będzie łatwiejszy do utrzymania w czystości. Serce zaś zawsze lgnęło do ciemnych, czarnych wręcz, ram okiennych. Ostatecznie stanęło na kolorze antracytowym. Przez długi czas kusiły mnie również szprosy - takie, które dodałyby naszym oknom lekko industrialnego charakteru, ale powstrzymałam się przed ich zamówieniem. Doszłam do wniosku, że jak się uprę, to w przyszłości znajdę jakiś sposób, by je dorobić. Pytanie "jak?" pozostanie wtedy jedynie kwestią przemyślenia.





Z racji wielkości okna od frontu są dwuskrzydłowe - dzielone w połowie. I tutaj ciekawostka, o której ja nie wiedziałam: okazało się, że istnieje możliwość zamówienia okien dzielonych w połowie, ale z ruchomym słupkiem. Dla tradycjonalistów to jedyna słuszna opcja, by porządnie przewietrzyć pościel :) My jednak kierowaliśmy się innym argumentem: mając w głowie wizję wnoszenia w przyszłości dużego narożnika do domu (rozmyślania na jego temat snułam w jednym z poprzednich postów, o TU), obawialiśmy się, że może się on nie zmieścić w przejściu. Woleliśmy sobie zostawić jakieś alternatywne wyjście (lub też właściwie "wejście" :D)

Zdecydowaliśmy się na zakup w firmie Ewan z siedzibą w Brzegu - ze swej strony mogę serdecznie zarekomendować. Współpraca z nimi układała się wzorowo: od pomiaru, poprzez fachowe doradztwo, na montażu okien skończywszy. Z czystym sercem i zupełnie bezinteresownie mogę polecić :)


Poza kolorem i wyglądem zewnętrznym (i wewnętrznym, rzecz jasna) - niewiele wiedziałam na temat okien. O ile stolarka meblowa nie ma przede mną tajemnic, o tyle okienna to jakaś czarna magia :) Ograniczyliśmy się więc tylko do odpowiedzi na bardzo ogólnikowe pytania - całą resztę powierzając fachowcom - niech robią to, na czym się znają najlepiej.

Ustaliliśmy więc kierunek otwierania okien, ich kolorystykę (jednakową z zewnątrz i wewnątrz budynku), sposób otwierania żaluzji, wygląd klamki (klamka medos, o prostym, geometrycznym kształcie) i ilość szyb... Wybierając nowe okna bazowaliśmy również na starych otworach okiennych - nie zmienialiśmy ich proporcji, by nie zaburzyć wyglądu budynku. Wymiana okien w Starym Domu wiązała się z pewnymi dodatkowymi robotami budowlanymi: tu i ówdzie trzeba było coś podkuć, tu i ówdzie podmurować. To właściwie tyle - a pierwsze efekty możecie zobaczyć na zdjęciach. Teraz, gdy wszystkie otwory są już w miarę szczelnie pozamykane, możemy powoli przystąpić do prac wewnątrz domu, z którymi powstrzymywaliśmy się do momentu montażu nowych okien. Stare nie dość, że były nieszczelne, to również niezbyt dobrze chroniły przed intruzami z zewnątrz.

To dopiero początek, a jeszcze tyyyle przed nami... Ale cieszę się strasznie, bo za nami kolejny, bardzo widoczny etap prac.

Do usłyszenia z placu boju
Marta

6 komentarzy:

  1. Piękny dom tylko szkoda, że nie zachowałaś szprosów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare okna były oknami drewnianymi, skrzynkowymi. Odtworzenie ich w takiej samej formie kosztowałoby fortunę - a tej jeszcze nie mam :) Jak wspomniałam we wpisie, zastanawiałam się nad szprosami, ale świadomie z nich zrezygnowałam, bo wiem, że w każdej chwili będę je mogła dodać. Dla uściślenia: nie mówię tu o oryginalnych, fabrycznych szprosach itd. Mam na myśli własne rozwiązanie, które bez problemu wymyślę z mężem (dla niewtajemniczonych - stolarzem :D), jeśli tylko najdzie mnie na to ochota :)

      Usuń
  2. Mieliśmy ten sam dylemat, identyczne okna skrzynkowe i też w ten sam sposób go rozwiązaliśmy :) Gratuluję nowych okien i zadowolenia z wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile potrwa jeszcze remont..kilka miesięcy,rok i już teraz nowe okna? Rozumiem radość,że tak ładnie i cieplej,ale.... Ponieśliście spore koszty na tym etapie,a jeszcze masa ciężkiej roboty do wykonania.Dla mnie to od czapy kolejność,bo teraz musicie te okna solidnie zabezpieczać np.przed skuwaniem tynków,czy tynkowaniem wewnątrz lub ocieplaniem(jeśli będzie) Każdy będzie miał pod górę,bo trzeba na okna uważać.Jak będą na budowie dwie/trzy ekipy i coś się stanie (z tymi oknami),każda zwali winę na inną,tę drugą,bo to nie MY.Zobaczycie jaki to ból,gdy NOWE OKNA,WASZE OKNA,zostaną zapaćkane,pomazane,czy nie daj boże porysowane...ramy,skrzydła,szyby.Zainwestujcie w zabezpieczenia i pilnujcie ekip,powiedzcie im jakie są konsekwencje za uszkodzenia,np. brak wypłaty należności,poniesienie kosztów wymiany.Profilaktycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, już teraz nowe okna. To była świadoma decyzja, podyktowana wieloma innymi czynnikami. Twoje argumenty są jak najbardziej słuszne i racjonalne i zgadzam się z nimi całkowicie, jednak uwierz mi, spędziliśmy wiele godzin na myśleniu i rozpatrywaniu odpowiedniej kolejności prac. Ostatecznie - ze względów, o których nie chcę tutaj mówić, bo nie jest to istotą rzeczy - stanęło na takiej, a nie innej decyzji. Zdajemy sobie sprawę z pewnych utrudnień z tym związanych, ale: żeby móc w ogóle myśleć o rozprowadzaniu nowej instalacji elektrycznej, musieliśmy choć w minimalnym stopniu zwiększyć poziom bezpieczeństwa i utrudnić intruzom dostęp przez okna. Te stare naprawdę nie stanowiły żadnej bariery - mocniejsze popchnięcie by wystarczyło, by bez problemu dostać się do środka. Poza tym, ukrycie kabli prowadzących z żaluzji sterowanych elektrycznie wymaga ukrycia ukrycia ich w tynku, więc okna musiały być wstawione przed tynkowaniem. Niestety, każda kolejność prac miała jakieś wady i zalety. My zdecydowaliśmy się na taką, bo taka była w naszej sytuacji najbardziej optymalna. Nie każde rozwiązanie będzie najlepszą opcją u każdego.

      Usuń