poniedziałek, 2 grudnia 2019

Za oknem mrok

Za oknem mrok - taki, że przenika moją duszę na wskroś. I tylko migotliwe światło świecy przypomina mi, że gdzieś tam, na dnie serca, tli się jeszcze iskierka nadziei. Ta iskierka, która jest ostoją dla mojej duszy i nie pozwala mi całkowicie się poddać.

Rozpoczął się adwent. Czas oczekiwania i nadziei. Z każdym dniem coraz bardziej wierzę że może rzeczywiście jakoś się ułoży. Nie mam innego wyjścia - nie zwykłam składać broni i poddawać się zbyt szybko. Tę nadzieję dzień w dzień umacniają we mnie najbliżsi - to oni dają mi siłę do dalszej nierównej walki z rzeczywistością.


Adwent - chciałabym, by był czasem refleksji, odpoczynku i ukojenia. Wiem jednak, że żadna z tych rzeczy nie będzie mi dana. To będzie czas dalszej walki, łez, pracy i zwątpienia - ale jednak pierwszy raz od dłuższego czasu wierzę, że zła passa się w końcu odwróci. Głęboko w to wierzę. Chcę wierzyć.


Na naszym stole nie mogło zabraknąć tego, co namacalnie symbolizuje czas oczekiwania na święta Bożego Narodzenia: nasz stroik adwentowy to już tradycja. Nie śmiem go nazywać wieńcem (dlaczego? Pisałam o tym TUTAJ :D) - jednak nazewnictwo nie jest tu ważne. Najważniejsza jest symbolika, która utwierdza mnie w przekonaniu, że nadzieja zawsze umiera ostatnia, a na końcu trudnych czasów, pełnych zwątpienia i łez, następuje zawsze szczęśliwe rozwiązanie.


Jak co roku (>>TUTAJ<< najdroższy stroik adwentowy w mojej karierze z 2017, a >>TU<< z 2018 roku), nasz stroik jest bardzo naturalny, zrobiony z tego, co pod ręką. Przyznam, że poszłam w tym roku na łatwiznę: z premedytacją wykorzystałam praktycznie wszystko to, co w zeszłym roku - z tą różnicą, że tym razem bazą nie jest osłonka na doniczkę, a stara, staruteńka wręcz skrzynka, którą znaleźliśmy w naszym Starym Domu. To, że nie jest obrośnięta pajęczynami, zawdzięczam mojemu synowi, który latem koniecznie chciał ją pomalować. Nie powiem, żeby jej kolor i wykończenie mnie zachwycały, ale jako baza do naturalnego stroika adwentowego pasuje doskonale. Poza tym, zawsze to +100 do dumy dla Młodocianego, że matka doceniła jego pracę :) Oczywiście - jak zawsze - w użytku są nasze sztuczne świeczki. Do znudzenia będę powtarzać, że jak nie jestem fanką sztuczności, tak tutaj względy bezpieczeństwa biorą górę. 


Głęboko ufam, że z każdą zapalaną świecą, nasza nadzieja będzie coraz silniejsza, a Święta pozwolą nam w końcu znaleźć ukojenie duszy i ciała. 

Z ciepłymi pozdrowieniami
Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz