wtorek, 28 stycznia 2020

Osłonka na wazon z papierowej wikliny DIY

Łatwo jest siedzieć komfortowo na kanapie i beznamiętnym wzrokiem oglądać TV. Dużo wygodniej umościć się wśród miękkich poduch, z kubkiem ciepłej herbaty, otulając się puszystym kocem, aniżeli klęczeć na twardej podłodze i tutka za tutką, pleść COŚ. Tym bardziej, gdy to COŚ jest pierwszą rzeczą, która powstaje po dłuższym czasie rękodzielniczej bezczynności. Ręce jakieś niezgrabne, palce nie słuchają. W duchu przeklinam (na głos zresztą nierzadko też) niesforną materię, która nie chce tak, jak ja chcę, żeby ona chciała. Walczę z własną nieporadnością, ale ostatecznie wygrywam walkę zarówno nad materią, jak i własnymi słabościami. Bo pokonałam w końcu lenistwo, niechęć do wieczornych robótek i prokrastynację, które skutecznie odwlekały moment mojego powrotu do rękodzieła.


Co więc powstało w przypływie chęci i motywacji?

Nic wielkiego. Nawet nie ma dla tej rzeczy szczególnej nazwy. Bo jak nazwać to, co powstało? Koszyczek? Osłonka? Sama nie wiem. Wiem tylko, że jej powstanie miało na celu dwie rzeczy, z czego ta druga jest ważniejsza:

1. Po pierwsze: zbliża się sezon na kwiaty - a to oznacza, że mój wazon znów będzie w użytku 24/7. Jako, że to właściwie mój jedyny wazon i trochę mi się opatrzył, postanowiłam go odrobinę podrasować i przyodziać w "wiklinowe" ubranko. To o tyle fajna metoda, że całkowicie odwracalna, a w razie potrzeby osłonka może również służyć za koszyczek lub nawet tacę. Poza tym, ukryje stan wody, która stoi o dzień za długo bez wymiany ;)

2. Po drugie: mam w planach jeden większy projekt, którego realizacja pewnie rozwlecze się w czasie (jak zwykle zresztą :D). Przed jego rozpoczęciem postanowiłam jednak przypomnieć swoim palcom, jak pracuje z wikliną papierową. Jeśli są jeszcze jakieś osoby, które nie miały nigdy do czynienia z tą materią - polecam lekturę wcześniejszych wpisów na ten temat (TEN, TEN i TEN). Papierowa wiklina to materiał, który uwielbiam - ale żeby wyglądał tak, jak sobie tego życzę, wymaga pewnej wprawy. Tym bardziej, że to, co docelowo powstanie, ma stanowić element wyposażenia naszego Starego Domu ;P


W przypadku mojej osłonki, rurki zostały ukręcone z cieniutkich kartek pochodzących ze starego magazynku reklamowego, a całość - po wypleceniu - została pomalowana popielatą farbą (sama nie wiem: akrylową? lateksową? - nie mam pojęcia, bo to kolor, który namieszałam jakiś czas temu w wiaderku po maśle klarowanym i w tym pojemniku farba stała sobie aż do teraz. Wiaderka oczywiście nie podpisałam :D)


Koszt: zerowy - bo wszystkie niezbędne materiały już miałam. Zresztą - przyznajmy - nie potrzeba ich wiele, by stworzyć coś z papierowej wikliny. Najważniejsze to spróbować i nie zniechęcać się przy pierwszych niepowodzeniach. Przy odrobienie wprawy mogą powstawać cudowne przedmioty: cudowne z punktu widzenia estetyki i z punktu widzenia zawartości portfela. Wyplatanie z wikliny papierowej jest bowiem bardzo tanie, a daje tyyyle frajdy! To co, spróbujesz?

Marta

3 komentarze:

  1. Draga Marta,
    Superb, superb, superb!!!
    Ai castigat pe mai multe planuri, realizand acest proiect! Imi place decorul si modul de prezentare este de... revista!
    Salutari, Mia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, jak ja długo nie plotłam a zapasy rurek pod kanapą pewnie już pokryła niezła warstewka kurzu, ale wrócę do nich na pewno, tylko nie wiem kiedy. Mam olbrzymi sentyment do papierowej wikliny, to ona była początkiem mojej rękodzielniczej przygody i jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ta przygoda sporo w moim życiu zmieniła. Piękna wiklinowa koszulka:-) Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń