czwartek, 3 października 2019

Nie uratuję Ziemi, ale mogę jej pomóc...


Jaki jest nasz świat - każdy widzi. Potrafi być piękny i ujmujący, choć często zdarza nam się tego nie zauważać. Ale jest też przerażająco brudny. Choć udajemy, że tego nie widzimy, prawda jest brutalna i straszna.

Nigdy nie kręciły mnie żadne eko-terrorystyczne działania, ale zawsze czułam, że nie mogę przechodzić obojętnie obok tego, co się dzieje. Postanowiłam więc wprowadzić pewne małe kroki w naszym domu, które mają choć w niewielkim stopniu pomóc naszej planecie. 



Jak być bardziej eko - proste działania

1. Jedna z najprostszych rzeczy, jakie można zrobić dla świata, to zakupy do własnych toreb i woreczków. O ile płatne, grube reklamówki zdarza mi się kupować bardzo, bardzo rzadko, o tyle cienkie "zrywki" przez długi czas były moją zmorą. Bardzo długo obiecywałam sobie, że uszyję sobie recyklingowe siatki z firanki i gdy pewnego dnia to nastąpiło, moje zakupy weszły w nowy wymiar! Mimo, że w naszym wiejskim Dino jestem chyba jedyną osobą, która korzysta z tego wynalazku, to wszystkie Panie (i Panowie) już się do nich przyzwyczaili. Co ważne - nigdy nikt mi nie powiedział złego słowa ani nie zaśmiał się prosto w twarz z tego powodu. Jeśli zdarzy mi się spontanicznie wejść do sklepu i nie mam przy sobie torby na zakupy - szukam alternatywy (np. pustego kartonu) - byle tylko nie przynosić plastiku do domu, bo moja niechęć to tworzyw sztucznych z roku na rok jest coraz silniejsza. Jeśli chodzi o torby, to warto wybrać takie, które mają wzmacniane uszy - takie modele nosi się wygodniej, bo nie wpijają się w palce ani w ramię. Najważniejsze jednak, by w ogóle je nosić: nieważne, czy będzie to darmowa torba reklamowa, czy taka, którą sama uszyłaś, czy kupiona (mnie urzekły te TUTAJ - no ale ja mam tendencję do nieświadomego wybierania najdroższych rzeczy :D)


2. Co mnie chyba najbardziej boli, to wyrzucanie jedzenia. Nie powiem, że nam się to nie zdarza - bo zdarza się. Na szczęście coraz rzadziej. Co jakiś czas robię przegląd lodówki i na podstawie zawartości tracącej swoją świeżość, staram się wymyślić jakieś sensowne i zjadliwe danie. Ze zwiędniętych warzyw można zrobić doskonałą zapiekankę lub sos warzywny, ze starego pieczywa pudding chlebowy lub chrupiące grzanki, z bardzo dojrzałych bananów upieczesz doskonały chlebek bananowy, a kilka zawieruszonych plasterków sera doskonale zwieńczy zapiekankę lub wzbogaci smak sosu serowego. Kreatywność to słowo - klucz, by nie marnować jedzenia lub marnować go jak najmniej.

3. Kiedy tylko mogę, rezygnuję z jazdy samochodem na rzecz roweru. Wiosna to moja ulubiona pora roku bo poza tym, że wszystko budzi się do życia, to jeszcze po długim okresie stagnacji mogę w końcu wsiąść na rower i poczuć przyjemny wiatr we włosach. Tak, wiem - nic nie stoi na przeszkodzie, by jeździć na rowerze również zimą, ale ja nie lubię. Jestem typem zmarzlucha i jest mi wtedy zimno i nieprzyjemnie - a nie o to chodzi, by swoje przyjemności sprowadzać do rangi przymusu i obowiązku. Przy okazji przypomniał mi się mój bardzo osobisty rowerowy wpis - jak macie ochotę, to zerknijcie TUTAJ.

4. W tym roku znacząco ograniczyłam zakupy. Prawdopodobieństwo, że spotkasz mnie "na mieście", jest praktycznie zerowe. Na zakupy udaję się tylko wtedy, gdy naprawdę muszę i nie sprawiają mi one żadnej przyjemności. Trochę inaczej wygląda sprawa zakupów w lumpeksach - tu dreszczyk emocji, gdy upolujesz jakąś perełkę powoduje, że bardzo je lubię, ale od stycznia również znacząco je ograniczyłam i mogę szczerze powiedzieć, że nie czuję się przez to gorzej. Ponadto moje zakupy są coraz bardziej przemyślane i coraz mniej zbędnych rzeczy trafia pod nasz dach. W sklepach nie kuszą mnie najnowsze kolekcje, a wszelkie jednosezonowe trendy omijam szerokim łukiem - nieważne, czy dotyczy to ubrań, czy wyposażenia wnętrz. Jestem odporna na nowinki i z pobłażliwym uśmiechem słucham reklam, które nawołują, że "musisz to mieć". Nie muszę. Nie oznacza to, że nie kupuję absolutnie nic. Owszem, kupuję - jak każdy, ale moje zakupy są przemyślane i zawsze poprzedzone absolutnie niezbędnym dla mnie pytaniem "czy na pewno?" - więcej o moim procesie zakupowym możecie przeczytać TUTAJ.

5. Uwielbiam czytać książki, ale czasem z premedytacją rezygnuję z tej przyjemności. Wszystko dlatego, że gdy już wciągnie mnie fabuła, to nie potrafię się oderwać od książki - co skutkuje nieprzespanymi nocami i zawalonymi obowiązkami. Jeśli jednak już się skuszę, to korzystam z dobrodziejstw naszej biblioteki, która - choć wiejska - jest całkiem przyzwoicie zaopatrzona. Wyjątek stanowią książki, do których zamierzam wracać - jak np. książki kucharskie, czy podręczniki (np. "Finansowy Ninja" Michała Szafrańskiego - kto nie zna, szczerze polecam! To książka, która mocno otworzyła mi oczy na świat finansów domowych i do której wracam bardzo często. Jeśli nie znacie Michała Szafrańskiego, to polecam Wam jego bloga "Jak oszczędzać pieniądze?", a jego książka jest warta każdych pieniędzy - możecie ją kupić TUTAJ)


6. Moje minimalistyczne zakupy dotyczą również kosmetyków. W tej chwili używam podstawowych kosmetyków do higieny osobistej (mydło, żel pod prysznic, szampon i maska do włosów, sporadycznie jakiś peeling, do tego dezodorant i woda toaletowa). Moja gama kosmetyków do makijażu jest jeszcze bardziej ograniczona: puder w kamieniu, pomadka i kredka do brwi (sporadycznie) i koniecznie pomadka ochronna (zawsze bebe różana lub klasyczna). Do tego płyn micelarny i już! Jeśli już mowa o płynie micelarnym i związanym z nim demakijażem, to usilnie myślę o płatkach kosmetycznych wielokrotnego użytku i nadejdzie kiedyś taki dzień, gdy sobie je w końcu uszyję. Dążę do tego, by moją pielęgnację uprościć jak tylko się da! Coraz częściej zamiast żelu pod prysznic używamy mydła w płynie, które podbieramy synowi. Kupujemy zawsze 5-litrowy zapas hipoalergicznego mydła "Biały jeleń" (dokładnie takiego jak TUTAJ) - dzięki czemu wystarcza na dłużej i wychodzi taniej. Jeszcze nie dorosłam do tego, by przerzucić się na mydła i szampony w kostkach - ale może i na to przyjdzie kiedyś czas.

7. Kupiłam sobie butelkę termiczną i korzystałam z niej przez całe lato. Okazało się, że to dla mnie rozwiązanie idealne! Lubię pić wodę, ale zimną - gdy więc zabierałam ze sobą butelkę wody, która w rozgrzanym samochodzie szybko się nagrzewała, byłam w stanie przez cały czas nic nie pić, albo szukałam miejsca, w którym mogłabym sobie kupić butelkę wody. Jedno i drugie rozwiązanie miało same minusy. Zakup butelki termicznej był dla mnie jak olśnienie i zdecydowanie uprzyjemnił mi funkcjonowanie latem, gdy temperatury oscylowały w okolicy 30 stopni Celsjusza. Takie butelki termiczne możecie kupić stacjonarnie (ja swoją kupiłam w TkMaxx) lub w internecie (np. TUTAJ). Butelka termiczna sprawdzi się również zimą, gdyż jest w stanie utrzymać ciepło napoju przez 12 godzin - w sam raz, by w ciągu dnia móc się napić czegoś ciepłego.


8. Nie umiem się przekonać do picia wody z kranu. Wizja brudnych rur, którymi płynie woda, jakoś mnie nie zachęca do picia kranówki. Nie zmienia to jednak faktu, że wybitnie irytowały mnie walające się wszędzie butelki plastikowe. Zrezygnowaliśmy więc z nich na rzecz wody i napojów w szklanych butelkach. W naszej okolicy najpopularniejszym dostawcą jest Fantic. Woda i napoje są na przyzwoitym poziomie, dowóz do domu jest mega wygodnym rozwiązaniem (tym bardziej, że zamawiamy jednorazowo większą ilość, która starcza nam na dłużej), skończył się też problem z niedopitymi i wylewanymi resztkami.

9. Dbałość o własne przedmioty. To może nie jest najbardziej oczywisty punkt tego zestawienia, ale rodzice od dziecka wpajali mi, że trzeba dbać o swoje rzeczy - dzięki czemu dłużej mi posłużą. Skoro dłużej posłużą - to dłużej nie będę czułą potrzeby kupienia kolejnego przedmiotu. I to się u mnie sprawdza: dopóki coś mi służy, to nie czuję takiej potrzeby, by to wymienić. Niezależnie od tego, czy dotyczy to sprzętu elektronicznego, czy artykułów dekoracyjnych do domu. Może komuś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze do niedawna mieliśmy w domu telewizor kineskopowy, bo dopóki nam służył, nie chcieliśmy kupować nowego. 
Tutaj też można podjąć kroki zmierzające do przedłużenia żywotności sprzętów: w przypadku telefonów to etui i szkło ochronne, a ja dla mojej butelki termicznej zrobiłam szydełkowe etui, które chroni jest przed porysowaniem i zniszczeniem podczas moich wyjazdów. Dzięki temu dłużej mi posłuży w nienaruszonym stanie. Pozostając w temacie: nigdy nie zaginam rogów w książkach ani nie piszę po nich - a już z pewnością nie długopisem! Wnikliwe oko dopatrzy się na zdjęciach zakładki do książki, którą kiedyś zrobiłam i pokazywałam Wam TUTAJ.


10. Segregacja śmieci jest dla mnie tak oczywistym działaniem, że przypomniałam sobie o nim dopiero na końcu mojego zestawienia. To oczywiste, że oddzielamy papier, szkło i tworzywa sztuczne od pozostałych odpadów niesegregowanych. Resztki organiczne kompostujemy i robimy to już od wielu, wielu lat.


Co mnie strasznie denerwuje, to ocenianie w formie zero - jedynkowej: skoro już podjęłam jakieś działania, to w mniemaniu innych muszę być w nich stuprocentowo konsekwentna. Tymczasem:

- to, że staram się kupować do własnych siatek zamiast do jednorazówek, nie oznacza, że nie kupię żadnej rzeczy w plastikowym opakowaniu.
- to, że na zakupy chodzę ze swoją torbą, nie oznacza, że czasem nie zdarzy mi się jej zapomnieć. Szukam wtedy alternatywy (w postaci np.pustego kartonu po towarze w sklepie), ale jeśli jej nie znajduję, to po prostu biorę płatną reklamówkę.
- jeśli skończyło mi się picie dla dziecka na mieście, to nie znaczy, że będę mu kazała umierać z pragnienia - zwyczajnie kupię mu coś do picia, nie robiąc z tego tragedii.


Nie piętnuję ludzi wokół siebie, którzy z różnych powodów wciąż kupują sklepowe reklamówki czy często chodzą na zakupy. To ich wybór i siłą nie mogę wpłynąć na zmianę ich nawyków. Pewnie mają jakiś powód takiego, a nie innego postępowania i tylko drogą własnego przykładu chcę innych zachęcać do naśladowania. 

Gdyby każdy z nam podejmował choć niewielki trud walki ze zbędnym plastikiem, śmieci wokół nas byłoby dużo mniej.

A Wy jakie macie sposoby na bycie bardziej eko?
Marta


1 komentarz:

  1. Draga Marta,
    Obisnuiesc un comportament care seamna cu al tau, in ceea ce priveste relatia cu Planeta sanatoasa! Reciclez multe din lucrurile care ar putea fi... gunoi.
    O haina usora si pufoasa, de care nu mai am nevoie, o folosesc pentru a umple o perna decorativa. Tot din articole de imbracaminte fac, chiar fete de perne pentru decor.
    Atat de bine ne organizam cu mancarea, incat nu aruncam, nimic! Spunea un prieten ca: voi nu ati putea tine, nici un pui de pisica, cu ce "cade" de la bucatarie!(Vechea practica, acum pisicile mananca din... market).
    Nu prea avem ambalaje de aruncat, cumparam in cos si incercam sa gatim primar, in casa.
    Bem apa de la robinet, la care am atasat un dispozitiv de filtrare, de cativa ani .
    Discutia ar putea continua, dar salut preocuparile tale si te imbratisez.
    Mia

    OdpowiedzUsuń