Wiadomo - nie da się ocalić wszystkiego, a też nie o to chodzi w remoncie, by po nim nie został żaden ślad :) Postanowiliśmy jednak pochylić się nad tym, co można odzyskać.
MEBLE. W starych domach zazwyczaj są też stare meble. Solidne, drewniane, z duszą i historią. Nie inaczej było u nas. Wiedzieliśmy, że część z nich z nami zostanie - te zostały przeniesione w inne miejsce, natomiast pozostałe dzięki OLX trafiły do nowych właścicieli. Ci, którzy wykazali się refleksem, mogli cieszyć się starymi, drewnianymi meblami za grosze. Zależało nam na tym, by jak najszybciej opróżnić pomieszczenia - więc i cena mebli była bardzo zachęcająca - wszystkie rozeszły się na pniu, delikatnie tylko zasilając nasz budżet.
Nie bez znaczenia są też materiały "budowlane", jak:
CEGŁY. Tak się składa, że zawsze marzył mi się spory salon. A że była ku temu możliwość - to grzechem byłoby nie skorzystać. Na przeszkodzie stała tylko ściana. Ot, ścianka taka - ścianeczka wręcz :) Kto by się tam nią przejmował... Po wielu konsultacjach u niezależnych źródeł dowiedzieliśmy się, że możemy się jej pozbyć - oczywiście po uprzednim wstawieniu odpowiednio mocnego nadproża. Po tej operacji nastąpiła część, na którą najbardziej czekałam - wyburzanie. Wiedziałam, że będziemy próbowali odzyskać cegły, bo wiążę je z pewnym sporym projektem. Zamiast więc powyrzucać cały ten gruz i brud - my pieczołowicie oczyszczaliśmy każdą cegłę z warstwy starej zaprawy, po czym poukładaliśmy na palecie. Na pewno zostanie wykorzystana - pytanie tylko jeszcze: w jakiej postaci.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa część tych cegieł trafi na fragment elewacji - a konkretnie na nasz nowy wiatrołap, który stanął w miejscu starego. Dla jasności: stary wiatrołap nie został zniszczony, tylko trafił do muzeum, które z radością go przyjęło, a my z radością podarowaliśmy. Nie chcieliśmy niszczyć kawałka historii tego domu, ale niestety nie pasował nam do koncepcji :)
DREWNO. Przede wszystkim deski z podłóg, których jest całe mnóstwo. Plan jest taki, że staną się wypełnieniem naszych drewnianych drzwi. Z pewnością też nie zabraknie ich na jakiś jeszcze dodatkowy projekt DIY. Łaty, które stanowiły element konstrukcji starego dachu, a które teraz piętrzą się w "ogrodzie" - posłużyły nam do zrobienia płotu na czas budowy. W chwili obecnej udało nam się stary płot zastąpić nowym jedynie od strony sąsiada, część frontowa niestety musi poczekać na przyszły sezon. Stary płot stanowił bowiem zagrożenie - zwłaszcza dla naszego smyka, który zaczyna mieć coraz bujniejszą wyobraźnię i coraz dziwniejsze pomysły :)
DACHÓWKA. Długo, bardzo długo staliśmy przed dylematem, czy remontując dach wymieniać dachówkę na nową, czy też zostawić wiekową - ale uważaną za niezniszczalną - dachówkę "bunclówkę". Wahaliśmy się i do tej pory nie wiemy, czy decyzją, którą podjęliśmy, była słuszna. Ostatecznie stanęło na tym, że dachówka na domu została wymieniona, natomiast dachówka na budynku gospodarczym zostanie stara. Po przełożeniu dachu na stodole okaże się, ile nam jej zostało i prawdopodobnie resztę będziemy chcieli sprzedać. Szczerze mówiąc, żal nam było bardzo tej dachówki, ale przeważyły względy ekonomiczne: kupno nowej dachówki i jej ułożenie na dachu były tańszą opcją, niż gdybyśmy chcieli wykorzystać stare poszycie. To nie miało sensu i kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem. Stara dachówka pozostanie więc jedynie na stodole i... w naszej pamięci :)
STARE NACZYNIA, DONICE, GARNKI. Jasnym jest, że dom, który remontujemy, był kiedyś domem zamieszkałym przez kogoś innego. Tak się złożyło, że ten ktoś musiał w czymś gotować, na czymś jeść i generalnie jakoś funkcjonować. Pierwszą rzeczą więc, jaką zrobiliśmy przed rozpoczęciem remontu, była selekcja: te rzeczy, które były naprawdę stare i zniszczone, zostały od razu wyrzucone. Są też takie, z którymi jeszcze nie wiem, co zrobić, więc na razie czekają, aż mnie olśni. Jest jednak kilka perełek, których wyrzucać żal, więc prawdopodobnie zostaną z nami, reszta powędruje w inne ręce. Definitywnie nie oddam za to starych glinianych donic, kamionkowych naczyń, dużych słojów - jeśli nie do użytku zgodnego z przeznaczeniem, z pewnością wykorzystam je do celów dekoracyjnych.
Stary dom to olbrzymie wyzwanie. Skrywa wiele niespodzianek i co rusz zaskakuje. Nie inaczej jest i w naszym przypadku. Ten sezon rozpoczęliśmy z wieloma niewiadomymi, a kończymy bogatsi o nowe decyzje i plany.
W tym roku już zamknęliśmy za sobą drzwi naszego starego domu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu mojego męża i innych osób, udało nam się zrobić więcej, niż planowaliśmy:
- zaczęliśmy od dachu, który był ogromną inwestycją - niestety potrzebną, by móc w ogóle myśleć o dalszych pracach. Z dachem wiązała się też wymiana komina
- stanęły ścianki działowe, wyznaczające dwie łazienki
- w miejscu starego stanął nowy wiatrołap
- wymieniliśmy płot od strony sąsiada
- stopniowo porządkujemy piwnicę, która również skrywała różne wątpliwe "skarby"
Nie wliczam tu niezliczonej ilości innych, drobnych prac, których być może nie widać na pierwszy rzut oka, ale zrobione być musiały.
Marzy nam się, by w przyszłym sezonie wymienić okna - tylko w końcu musimy podjąć decyzję, jakie chcemy: czy ze szprosami, czy bez. Jeśli ze szprosami, to jaki miałby być ich układ? Jeśli bez szprosów, to czy okna dzielone w połowie (ze względu na duży otwór okienny) będą nam wizualnie odpowiadać? Pytania się mnożą, a pewni jesteśmy tylko koloru: interesuje nas wyłącznie dąb winchester. W tym wyborze utwierdził nas kolor drzwi, jakie tymczasowo (dzięki OLX :D) do nas trafiły, a który jest bardzo zbliżony do naszego wymarzonego wybarwienia stolarki drzwiowej i okiennej.
Plany są, marzenia są - czekamy na wiosnę!
Marta