Byłam bezlitosna dla tych części garderoby, które już od dwóch lat leżą i zajmują cenne miejsce. Nie noszę - pozbywam się. Nie mogłam jednak przejść obojętnie obok zużytych ubrań, które stanowiły świetny surowiec do dalszego przerobu. Nie wiecie, co mam na myśli? Już tłumaczę:
Od jakiegoś czasu furorę robi gruba włóczka. Nie ma jednej nazwy na nią - funkcjonuje pod pojęciami: Zpagetti, T-shirt yarn, TARN, włóczka bawełniana... Teoretycznie gotowe motki takiej przędzy bawełnianej są dostępne w sprzedaży i pochodzą z recyklingu. Nie da się ukryć: są piękne i wygodnie się nimi pracuje... i oczywiście są horrendalnie drogie. Subiektywnie oczywiście. Bo może dla kogoś wydatek rzędu 30zł to niedużo, ale włóczka ta zazwyczaj służy do tworzenia większych projektów typu dywany, torby, pufy, kosze do przechowywania itd. W takiej perspektywie koszty rosną i niejednokrotnie przerastają wartość gotowego, nowego produktu, co trochę mija się z ideą recyklingu.
Ale...
jest też dobra wiadomość: taką włóczkę można zrobić samodzielnie i właśnie porządki w szafie są ku temu świetną okazją! Przyznaj, ile takich znoszonych t-shirtów zalega w Twojej szafie z czystego sentymentu, choć wiesz, że już nigdy ich nie założysz? Moment, w którym zdajesz sobie sprawę z tego, że swoje ubrania możesz przetworzyć, by dalej Ci służyły pod inną postacią, znacznie ułatwia podjęcie decyzji o pozbyciu się tego elementu z szafy.
T-shirt yarn (TARN, włóczka bawełniana, Zpaghetti)
Marta
Co prawda dawno nie bawiłam się w cięcie mężowskich koszulek, ale też tak pozyskuję sznurek bawełniany, aby coś upleść :)
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować
OdpowiedzUsuń