poniedziałek, 19 grudnia 2016

Świąteczna wishlista 2015 - podsumowanie rok później

Minął ponad rok od opublikowania mojej zeszłorocznej wishlisty i ze zdziwieniem stwierdzam, że większość moich zachcianek się spełniła. Powolutku, krok po kroku realizowaliśmy je wspólnie z moim ukochanym mężem.

Pierwszym zrealizowanym pragnieniem był szary narożnik: pamiętam jak dziś, gdy 14 stycznia znalazłam go na OLX w outlecie meblowym. Telefon z zapytaniem o wymiary ostudził jednak mój zapał, bo w moim odczuciu narożnik był za duży. Dobrze, że mąż czuwał i nie pozwolił mi tak łatwo porzucić myśli o wygodnym miejscu do siedzenia i spędzania wolnego czasu - dzięki temu od prawie roku wypoczywamy bardzo komfortowo :) A co ważniejsze, to miejsce, gdzie mieści się cała nasza trójka, gdzie możemy się do siebie poprzytulać czy powygłupiać, gdzie możemy się z poczuciem bezpieczeństwa zaszyć pod kocem i poczytać książkę, gdzie możemy być sobą i dla siebie. Cudowne uczucie - to chyba nic innego jak to popularne "hygge" :)


Chwilę później w prezencie urodzinowym dostałam wymarzony rower. A musicie wiedzieć, że wiosną, latem i jesienią jest to mój ulubiony środek transportu na krótkich dystansach. Co prawda okazało się, że jeżdżąc z synem i tak muszę korzystać z roweru męża (bo uchwyt na pompkę do roweru jest w moim jednośladzie umieszczony tak niefortunnie, że nie da się zamontować fotelika dla dziecka), ale nie zamieniłabym go na żaden inny :)


Z moździerzem już prościej być nie mogło: zwyczajnie kupiłam go w Ikei. I dzięki niemu spełniłam to marzenie, na które miałam bezpośredni wpływ: od czasu jego zakupu przestałam korzystać z gotowych produktów w proszku. Pierwszą próbą była domowa kostka rosołowa, ale dopiero domowa vegeta stała się prawdziwym sojusznikiem w walce z produktami instant w mojej kuchni.


W czerwcu udało mi się w końcu namierzyć na OLX krzesełko Tripp Trapp, które było tanie i sprzedający oferował możliwość wysyłki. Nie zastanawiałam się długo i dziś jego obecność przy stole ratuje mnie przed dylematem, czy zostawić jeszcze synowi dziecięce krzesełko do karmienia, czy też przesadzić go już na dorosłe krzesło i kombinować z poduszkami :) Co najważniejsze - młodzież lubi z niego korzystać. Krzesełko spełnia swoją funkcję, a ja mam spokojne sumienie, bo nie przepłaciłam i nie pozwoliłam, by moje wewnętrzne pragnienie posiadania zagłuszyło zdrowy rozsądek.


Idealnego zegarka szukałam długo, jakiś rok. I gdy niedawno znalazłam swój ideał, postanowiłam, że znajdzie się w tym roku pod choinką. To właśnie pudełko z zegarkiem znajduje się w tym cudownie zapakowanym prezencie :D


Wymarzona girlanda żarówek jest na mojej liście "to do" jednym z zadań priorytetowych. Mam tu sojusznika w postaci męża, któremu to źródło światła bardzo przypadło do gustu. Może jeszcze przed świętami, a może po świętach - nieważne kiedy, ale wiem, że to marzenie się spełni. I choć nie będzie to oryginalny sznur żarówek od House Doctor, to jednak wiem, że będę w 100% usatysfakcjonowana, bo to będzie nasz wspólny projekt handmade.

Te z zachcianek, które nie miały szansy spełnić się w tym roku to maszyna do szycia i łańcuszek z wisiorkiem. Słowem komentarza: moje duma nie ucierpiała przez to, że tych kilka poduszek w roku uszyłam ręcznie - wprost przeciwnie - niektóre nich wyszły mi tak urocze, że do tej pory nie mogę się na nie napatrzeć :) I powstały bez maszyny do szycia - dacie wiarę ? :) A naszyjnik? Cóż, to tylko błyskotka, nic nie znacząca w obecnym świecie. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie to, że było nam dane spokojnie przeżyć ten rok. I tego właśnie spokoju i zdrowia sobie życzę na święta i 365 dni Nowego Roku. Dlatego dziś nie będzie wishlisty. Nie będzie listu do Świętego Mikołaja/Dzieciątka/Aniołka. Będą modlitwy za siebie i za najbliższych, by było nam dane cieszyć się sobą jeszcze bardzo, bardzo długo i żebyśmy nie zapomnieli o tym, co w życiu najistotniejsze.

Marta

1 komentarz:

  1. Och! Cudownie wygląda przemalowany! Myślałam, że to wersja storm grey - używana "nówka" :P, a tu proszę! Cudnie to wyszło!
    Ja też chorowałam na to krzesełko, więc na pierwsze urodziny córki zrobiliśmy zwyczajnie zrzutkę. Mnie samej trudno byłoby wydać "lekką ręką" tyle pieniędzy...

    A ten prezent... Jak zapakowany... Pięknie! :)

    Ściskam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń