Świąteczna wishlista 2015 - podsumowanie rok później
Minął ponad rok od opublikowania mojej zeszłorocznej wishlisty i ze zdziwieniem stwierdzam, że większość moich zachcianek się spełniła. Powolutku, krok po kroku realizowaliśmy je wspólnie z moim ukochanym mężem. Pierwszym zrealizowanym pragnieniem był szary narożnik: pamiętam jak dziś, gdy 14 stycznia znalazłam go na OLX w outlecie meblowym. Telefon z zapytaniem o wymiary ostudził jednak mój zapał, bo w moim odczuciu narożnik był za duży. Dobrze, że mąż czuwał i nie pozwolił mi tak łatwo porzucić myśli o wygodnym miejscu do siedzenia i spędzania wolnego czasu - dzięki temu od prawie roku wypoczywamy bardzo komfortowo :) A co ważniejsze, to miejsce, gdzie mieści się cała nasza trójka, gdzie możemy się do siebie poprzytulać czy powygłupiać, gdzie możemy się z poczuciem bezpieczeństwa zaszyć pod kocem i poczytać książkę, gdzie możemy być sobą i dla siebie. Cudowne uczucie - to chyba nic innego jak to popularne "hygge" :)
Chwilę później w prezencie urodzinowym dostałam wymarzony rower. A musicie wiedzieć, że wiosną, latem i jesienią jest to mój ulubiony środek transportu na krótkich dystansach. Co prawda okazało się, że jeżdżąc z synem i tak muszę korzystać z roweru męża (bo uchwyt na pompkę do roweru jest w moim jednośladzie umieszczony tak niefortunnie, że nie da się zamontować fotelika dla dziecka), ale nie zamieniłabym go na żaden inny :)
Z moździerzem już prościej być nie mogło: zwyczajnie kupiłam go w Ikei. I dzięki niemu spełniłam to marzenie, na które miałam bezpośredni wpływ: od czasu jego zakupu przestałam korzystać z gotowych produktów w proszku. Pierwszą próbą była domowa kostka rosołowa, ale dopiero domowa vegeta stała się prawdziwym sojusznikiem w walce z produktami instant w mojej kuchni.
W czerwcu udało mi się w końcu namierzyć na OLX krzesełko Tripp Trapp, które było tanie i sprzedający oferował możliwość wysyłki. Nie zastanawiałam się długo i dziś jego obecność przy stole ratuje mnie przed dylematem, czy zostawić jeszcze synowi dziecięce krzesełko do karmienia, czy też przesadzić go już na dorosłe krzesło i kombinować z poduszkami :) Co najważniejsze - młodzież lubi z niego korzystać. Krzesełko spełnia swoją funkcję, a ja mam spokojne sumienie, bo nie przepłaciłam i nie pozwoliłam, by moje wewnętrzne pragnienie posiadania zagłuszyło zdrowy rozsądek.
Idealnego zegarka szukałam długo, jakiś rok. I gdy niedawno znalazłam swój ideał, postanowiłam, że znajdzie się w tym roku pod choinką. To właśnie pudełko z zegarkiem znajduje się w tym cudownie zapakowanym prezencie :D
Wymarzona girlanda żarówek jest na mojej liście "to do" jednym z zadań priorytetowych. Mam tu sojusznika w postaci męża, któremu to źródło światła bardzo przypadło do gustu. Może jeszcze przed świętami, a może po świętach - nieważne kiedy, ale wiem, że to marzenie się spełni. I choć nie będzie to oryginalny sznur żarówek od House Doctor, to jednak wiem, że będę w 100% usatysfakcjonowana, bo to będzie nasz wspólny projekt handmade.
Te z zachcianek, które nie miały szansy spełnić się w tym roku to maszyna do szycia i łańcuszek z wisiorkiem. Słowem komentarza: moje duma nie ucierpiała przez to, że tych kilka poduszek w roku uszyłam ręcznie - wprost przeciwnie - niektóre nich wyszły mi tak urocze, że do tej pory nie mogę się na nie napatrzeć :) I powstały bez maszyny do szycia - dacie wiarę ? :) A naszyjnik? Cóż, to tylko błyskotka, nic nie znacząca w obecnym świecie. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie to, że było nam dane spokojnie przeżyć ten rok. I tego właśnie spokoju i zdrowia sobie życzę na święta i 365 dni Nowego Roku. Dlatego dziś nie będzie wishlisty. Nie będzie listu do Świętego Mikołaja/Dzieciątka/Aniołka. Będą modlitwy za siebie i za najbliższych, by było nam dane cieszyć się sobą jeszcze bardzo, bardzo długo i żebyśmy nie zapomnieli o tym, co w życiu najistotniejsze.
Och! Cudownie wygląda przemalowany! Myślałam, że to wersja storm grey - używana "nówka" :P, a tu proszę! Cudnie to wyszło! Ja też chorowałam na to krzesełko, więc na pierwsze urodziny córki zrobiliśmy zwyczajnie zrzutkę. Mnie samej trudno byłoby wydać "lekką ręką" tyle pieniędzy...
Och! Cudownie wygląda przemalowany! Myślałam, że to wersja storm grey - używana "nówka" :P, a tu proszę! Cudnie to wyszło!
OdpowiedzUsuńJa też chorowałam na to krzesełko, więc na pierwsze urodziny córki zrobiliśmy zwyczajnie zrzutkę. Mnie samej trudno byłoby wydać "lekką ręką" tyle pieniędzy...
A ten prezent... Jak zapakowany... Pięknie! :)
Ściskam i pozdrawiam!