piątek, 8 stycznia 2016

Pasta warzywna - w zastępstwie sklepowej kostki rosołowej

Moje życie pędzi jak szalone. Brzmi dziwnie? Macie rację. Jak może pędzić, skoro "siedzę w domu z dzieckiem". Tylko matka wie, co znaczy to "siedzenie". Twoje szanowne cztery litery dotykają jakiegoś podłoża jedynie w tych krótkich porach posiłów, by ostatecznie poczuć przyciąganie ziemskie około godziny 22. Odkąd pamiętam, zawsze żyłam w pośpiechu. Szkoła, zajęcia dodatkowe, później studia, praktyki, jakaś praca - wszystko w biegu. Zdawać by się mogło, że urodzenie dziecka powinno trochę uspokoić sytuację, ale gdzie tam - mam wrażenie, że teraz dopiero zaczęła się jazda bez trzymanki! Lata świetlne dzielą mnie od idei slow-life'u, której tak bardzo chciałabym zaznać...


   

Nie ja jedna tak mam. W tym pędzie często zapominamy o sobie - ja na przykład w tej chwili jestem przede wszystkim matką, a cała reszta przypisanych mi ról społecznych zeszła na dalszy plan. I jako tej matce - kurze domowej zależy mi, żeby moje dziecko i reszta rodziny z przyjemnością wracała do domu, który pachnie pysznym, domowym obiadem czy świeżo upieczonym, smakowitym ciastem. W swoich poczynaniach czuję się jednak trochę odosobniona - jak taki freak. Na szczęście Matka Natura obdarzyła mnie silnym charakterem (brzmi lepiej, niż stwierdzenie, że jestem uparta jak osioł) i nie za bardzo przejmuję się docinkami innych - mam bowiem wrażenie, że w oczach osób z mojego otoczenia jestem co najmniej dziwna i lekko nawiedzona. A ja po prostu taka jestem: "naturalna" w każdym calu .W dobie, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a różnorodność produktów wręcz przytłacza - dążenie do naturalności i umiaru jest wręcz uznawane za fanaberię. Nie próbuję walczyć z wiatrakami, bo na pewne rzeczy i tak nie mam wpływu. Mam za to wpływ na zdrowie mojej rodziny i chcę to wykorzystać.  Moja rodzina - mój skarb i wszystko, co robię, robię dla nich i dla siebie.



Dziś więc poczynania kuchenne z cyklu "Ale chce ci się? Przecież lepiej kupić w sklepie gotowe...".
Przed państwem: pasta warzywna, czyli domowa kostka rosołowa. Przepis pochodzi z bloga FistaszkoweLove i tylko czekał, aż go zrealizuję:

- marchew - ok. 500g.
- korzeń pietruszki - 150-200g
- seler - 150-200g.
- por - 1/2 białej części (ok. 100g)
- czosnek - 2 ząbki
- natka pietruszki - pęczek
- koperek - 1/3 pęczku
- pieprz czarny - ok. 20 ziarenek
- sól - ok. 100g.
- majeranek - 2 łyżki
- liść lubczyku - 2 łyżki
- ziele angielskie - ok. 15-20 ziarenek
- liść laurowy - 3-5 sztuk
- olej lub oliwa z oliwy - 5 łyżek
- woda - 1 szklanka
- można jeszcze dodać seler naciowy, parmezan, cebulę, kurkumę, suszone grzyby - według uznania.


Warzywa zetrzeć na tarce, zblendować lub użyć malaksera. Przyprawy zmielić lub rozetrzeć w moździerzu - ważne, żeby wszystko było jak najdrobniejsze. Na patelni rozgrzać oliwę i przełożyć warzywa razem z przyprawami. Podsmażyć przez 5 minut, dolać wody i podgrzewać na małym ogniu, mieszając przez 30-40 minut, aż wyparuje woda. Po tym czasie jeszcze raz wszystko zblendować na gładką masę i przełożyć do słoika. Z podanej ilości wychodzi mniej więcej litrowy słoik pasty warzywnej. Pastę można przechowywać w lodówce około 3 miesięcy.

Na zdrowie!
Marta

1 komentarz: