czwartek, 9 stycznia 2014

Coś z niczego

Staram się zawsze robić coś z niczego – z materiałów łatwo dostępnych. Najlepiej już! Tu i teraz! Tak samo było z kompozycją na parapecie.
 
 
 
 
Od momentu pojawienia się myśli w mojej głowie do momentu uzyskania efektu końcowego droga była niedługa. Gałązki modrzewiowe w słoikach, a pomiędzy nimi zwykły kawałek sosnowego klocka w roli świecznika. Prosto i bardzo naturalnie. Co prawda efekt naturalności przełamują tutaj lampki - świeczki z IKEA, ale wynika to raczej  ze względów bezpieczeństwa niż upodobań estetycznych. Świeczki oczywiście również by się w tym towarzystwie odnalazły, aczkolwiek niezbyt im odpowiada świecące przez okno słońce – natychmiast się mu kłaniają J Świąteczny klimat tworzyły aniołki (gipsowe? gliniane?), natomiast po świętach ich miejsce może zająć cokolwiek.
 
 
 


 
 
Co jest potrzebne do wykonania podobnej aranżacji? Bardzo niewiele:

1.       Gałązki modrzewiowe (choć równie dobrze sprawdzą się też każde inne, które uda Wam się zdobyć)
2.       Pospolite słoiki z piwnicy podniesione do rangi dekoracji
3.       Odrobina szarego papieru (może być pozostałość po rozpakowanych w Wigilię prezentach)
4.       Lniany sznurek (może być pozostałość po pakowaniu świątecznych prezentów)
5.       Kawałek drewna, w którym mąż/chłopak/tato/brat/sąsiad wywierci kilka dziurek
6.       Odrobina fantazji…i już!




Koszt: niewielki. Efekt: duży. I o to chodzi!

Pozdrawiam
Marta

1 komentarz: