czwartek, 7 listopada 2019

Wypisuję się z dorosłości!

Dość mam już tych kłód rzucanych pod nogi.
Dość prztyczków w nos dawanych nieustannie przez los.
Dość mam rozwiązywania problemów, które w ogóle nie powinny się pojawić!
Dość też nieustannej wojny myśli w mojej głowie!
Dość mam wybierania mniejszego zła.
Dość poszukiwania alternatyw, z których żadna nie jest optymalna.
Dość mam deadline'ów, które niczym topór ciążą nad moją głową - chociaż tak w gruncie rzeczy wcale nie są aż takie ważne. Denerwuje mnie sztuczne napędzanie  "musisz, musisz" i dmuchanie balonika zwanego "ego".
Dość mam braku życzliwości, zawiści i dwulicowości - brzydzę się nimi z całego serca!
Buzuje we mnie nieopisana gorycz i bezsilność na myśl o pewnych sprawach, ale pocieszam się marną myślą, że karma zawsze wraca.


I wreszcie dość mam bezsilności i zbierania okruchów, na które rozpadam się ostatnio prawie każdego dnia.
Milion okruchów, które w całości układają się na kształt mojej duszy - są z każdym dniem coraz mniej uchwytne i namacalne. Wciąż drobniejsze, gubią się i znikają - boję się, że pewnego dnia nie będę już miała czego zbierać...


Czemu nikt nie ostrzegał, że dorosłość będzie usłana takimi kolcami? Wypisuję się z takiej dorosłości!


Wracam do dzieciństwa, gdzie nie było problemów świata dorosłych, a jedynym zmartwieniem było znalezienie kompana do zabawy. Cudownie było żyć w beztrosce, gdy mama i tata otaczali swoimi rodzicielskimi skrzydłami i dawali poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa!

Chciałabym wrócić do dni wypełnionych zabawą, przerywaną jedynie krótkim przerwami na posiłek. Chciałabym nie pamiętać o rachunkach, zobowiązaniach i powinnościach.
Chciałabym, by moim problemem na powrót stała się brzydka pogoda za oknem, która uniemożliwiała wyjście na dwór z rówieśnikami.
Chciałabym zdjąć z ramion ten ciężar, który niesamowicie ciąży mi już od jakiegoś czasu, by poczuć cudowną, dziecięcą beztroskę - niestety, nie zanosi się na to w najbliższym czasie.
Chciałbym na powrót być 6-latką, która uwielbiała bawić się swoimi lalkami i szyć im ubrania.
Chciałabym, by moim jedynym obowiązkiem było sprzątanie własnej szafki z zabawkami.

Wiele bym chciała - a już najbardziej, by chmury nad nami się choć trochę rozproszyły. W końcu wszyscy obiecują, że po burzy wychodzi słońce. Ach, serio? Jakoś nie widzę...

Marta

2 komentarze:

  1. Wygląda na to, że teraz takie są dni:

    https://www.instagram.com/p/B4eMBBwhNkx/

    Pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. W to, że po burzy wychodzi słońce przestałam wierzyć już dawno temu, ale życie nauczyło mnie, że da się tańczyć w deszczuii tego się trzymam😉 Mimo wszystko, słońca Ci życzę i wiatru co chmury pogoni. Pozdrawiam🙂

    OdpowiedzUsuń