sobota, 14 lipca 2018

Bób po sycylijsku

Może dziwnie to zabrzmi, ale do niedawna nie znałam bobu. 

To nie jest mój smak dzieciństwa, ani letnie wspomnienie przywołujące na myśl smaki wakacji - wprost przeciwnie: to smak, który poznałam dopiero dwa lata temu. Trochę wstyd się przyznać - ale co zrobić. Zawsze przed kupnem odstraszała mnie myśl, że to jednak strączki, a ja strączków tak bardzo nie lubię... Toleruję jedynie świeży groszek prosto z grządki i ewentualnie fasolkę szparagową, ale wszelkie większe fasole, które mają "mączystą" konsystencję, to jednak nie moja bajka. 


Dwa lata temu postanowiłam jednak zaryzykować - a to za sprawą przepisu u Krytyki Kulinarnej na bób po sycylijsku. Autorka zapewniała, że to najsmaczniejsza wersja, jaką jadła. Postanowiłam więc spróbować - tym bardziej, że przepis jest bardzo prosty i nie potrzeba do niego wyszukanych składników. Szczęście, że w pakiecie z przepisem została również podana dokładna instrukcja gotowania bobu, bo jako laik kompletnie nie wiedziałam, jak rozgryźć temat, a przecież to takie proste jest... :)

Jak więc ugotować bób, by był soczyście zielony i łatwo obierał się z łupin? Bardzo łatwo: bób wrzucamy do gorącej wody i gotujemy, aż będzie al dente (starszy potrzebuje więcej czasu niż młody - ja ostatnio mój bób gotowałam jakieś 5 minut). Później natychmiast hartujemy w zimnej wodzie. Co prawda w łupinach jest mnóstwo witamin i autorka zalecała, by je zostawić, to jednak my wolimy bób obrany - taka jego wersja nam bardziej odpowiada. 


Bób po sycylijsku:

1kg bobu
1 szklanka wody źródlanej
1/2 szklanki oliwy z oliwek
1 łyżka soli morskiej
2 łyżki suszonego oregano
2 ząbki czosnku

Bób gotujemy, aż będzie al dente. Następnie (w zależności od preferencji) albo nacinamy skórki, aby marynata dotarła do wnętrza, albo obieramy bób. To niestety najbardziej żmudny etap, ale konieczny. Wodę, oliwę, sól i oregano mieszamy w misce, aby sól się rozpuściła (ja zamiast oliwy, której nie lubię, używam często oleju sezamowego - uwielbiam go! Natomiast oregano należy wcześniej sparzyć niewielką ilością wrzątku, aby nie było twarde). Do gotowej marynaty przekładamy bób, dorzucamy ząbki czosnku (obrane, ale nie pokrojone), mieszamy i odstawiamy do lodówki na 24 godziny. Teoretycznie bób po sycylijsku powinno się podawać w temperaturze pokojowej, my jednak lubimy taki prosto z lodówki :)


Zajadamy się nim ze smakiem, aż nam się uszy trzęsą. Do tego towarzystwa adoracji bobu nie należy niestety mój mąż, któremu przeszkadza spora ilość oregano. Z ziół toleruje tylko bazylię w pesto, miętę w herbacie i koperek w mizerii - reszta ziół mogłaby nie istnieć. Z tego powodu jego ocena nie jest miarodajna :) Żeby się dowiedzieć, kto z nas ma rację, musicie sami zrobić sobie miseczkę takiego bobu, a później podzielić się ze mną swoją opinią. To jak, zgadzacie się na taki układ? :)

Smacznego
Marta

1 komentarz:

  1. Jeżeli chodzi o strączki mamy identyczne preferencje;-) Za to bób znam i lubię, najczęściej zajadam taki prosto z wody, ale dodaję go też do sałatek i na pewno wypróbuję Twój przepis. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń