czwartek, 8 lutego 2018

DOMOWE POTYCZKI #4: plany na przydomowy ogród

Zima sprzyja przemyśleniom i refleksjom, ale również twórczym działaniom. To właśnie zimą powstaje u nas najwięcej domowych dekoracji. Brak aktywności - gdy nastają krótkie dni i długie wieczory - powoduje, że wciąż tylko siedząc w domu, mam najwięcej motywacji do zmian. Gdy latem więcej nas nie ma w domu niż jesteśmy - wtedy monotonia domowych aranżacji nie doskwiera mi jakoś szczególnie, ale zimą - to już co innego.

Nie da się też ukryć, że tęskno mi do kwitnących, wiosennych gałązek, polnych kwiatów i dekoracyjnych liści - zwłaszcza po takiej szarej, jesienno-wiosennej zimie, jaka gości u nas w tym roku. Nic więc dziwnego, że gdy dziś rano moim oczom ukazał się biały,piękny, śnieżny świat - nie zastanawialiśmy się długo i już z samego rana powędrowaliśmy na dwór. Coś, co dla mnie było naturalne i normalne, dla mojego dziecka jawi się jako coś egzotycznego i niespotykanego. Śnieg - bo o nim mowa - jest w tej chwili zjawiskiem tak rzadkim, że nawet ja przyjemnością opuściłam mury domu, by zakosztować tego, o czym już zdążyłam zapomnieć.



Jakże przyjemnie było później wrócić do domu i ogrzać się w jego cieple! W takich chwilach jeszcze bardziej doceniam to, że zawsze mam gdzie wracać. Marzy nam się jednak już nasz własny kąt - gdzie mielibyśmy wystarczająco dużo miejsca, gdzie bylibyśmy całkowicie niezależni i gdzie (co ważne dla mnie) - mogłabym się artystycznie i dekoracyjnie wyżyć!

Zima to dla nas czas, w którym możemy przemyśleć pewne sprawy związane z naszym starym domem: to czas na dyskusje i podejmowanie wstępnych decyzji. Po długiej, zimowej bezczynności aż przebieramy nogami, by z powrotem wrócić na budowę i tchnąć w te mury odrobinę życia i energii. Mamy zapał, chęci i siły, bo wiemy, że robimy to dla siebie. Jest jednak jedna wada takiego trybu działania: czas! Niestety samodzielny remont, prowadzony systemem gospodarczym to remont, który spośród wszystkich dostępnych opcji trwa najdłużej - ale to jest oczywiste. Plany na ten rok są ambitne - mój mąż bierze na siebie prace wewnątrz domu, ja natomiast chciałabym się skupić na małym ogródku przed domem. Do tej pory były tam stare i zniszczone drzewa, które zagrażały samemu budynkowi i ludziom w obejściu. Trzeba było je więc usunąć i to była jedna z pierwszych rzeczy, którą zrobiliśmy, gdy już wiedzieliśmy, że dom przejdzie w nasze ręce. Po tych drzewach zostało pięć korzeni, które trzeba usunąć, by móc doprowadzić ten fragment obejścia do stanu używalności. To mój plan działania na wiosnę i już nie mogę się doczekać pierwszych cieplejszych dni, gdy będziemy mogli zakasać rękawy i wkroczyć do akcji. Będę miała zacnego 3-letniego pomocnika, więc zakładam, że ta moja praca może zająć mi cały sezon - ale nie zrażam się, bo wiem, że da mi ona mnóstwo satysfakcji :) Przed domem planuję zrobić mały nasyp i obsadzić wrzosami i iglakami. Będzie to swego rodzaju skalniak, ale z użyciem kamieni wulkanicznych, które udało nam się zebrać na okolicznych polach. Jeśli wierzyć mężowi, któremu zdarzało się uważać na lekcjach geografii - kamienie te zawdzięczamy nieczynnemu, małemu wulkanowi w naszej okolicy. Piękne, czarne, ostre kamienie to coś, co idealnie będzie pasować do mojej wizji.

Nie jestem ogrodnikiem i lepiej się czuję w aranżacji wnętrz niż ogrodów, ale wydaje mi się, że sprawi mi to wiele radości. Cała moja wiedza opiera się na tym, co wyniosłam z domu (a właściwie ogrodu) rodzinnego. Coś mi tam świta, podstawową wiedzę mam - więc nie pozostaje mi nic innego, jak się dokształcać, a później przenosić tę wiedzę do swojego ogrodu. Marzą mi się wrzosy i wrzośce, które będą zdobić ten fragment obejścia przez większość roku. Sprawdzą się u nas tylko rośliny mało wymagające i "same-sobie-radzące". W tej chwili świetnie rosną na naszym placu budowy trawy, które posadziłam w zeszłym roku. Mała kosodrzewina również żyje, a ja żywię nadzieję, że i moje ukochane krzewy hortensji przetrwają i będą cieszyć oczy w tym sezonie. Planuję również dosadzić w przyszłości kilka krzewów lawendy - na korzyść pszczołom, dla dekoracji i zapachu, ale również dlatego, że to roślina dość odporna na suszę i lubiąca gleby przepuszczalne, a właśnie z takimi przyjdzie jej się zmierzyć.



Ciekawa jestem, ile z tych moich planów uda mi się zrealizować - bo przyjdzie mi stawić czoło ogrodowi, który tak naprawdę nigdy ogrodem nie był. Tych kilka drzew, mech i trawa to jeszcze nie coś, co zasługuje na miano "ogrodu" - zwłaszcza na tak ograniczonej przestrzeni. Przypominam bowiem, że mówimy tylko o strefie przed domem (a jest to naprawdę wąski pas, gdyż dom umiejscowiony jest blisko drogi). Najprościej byłoby tam posiać trawę, posadzić trochę krzewów i już. Ale: oczami wyobraźni już widzę ten kurz podczas koszenia - zwłaszcza w czasie suchego lata. Mimo nawadniania nie wierzę, że podczas koszenia nie brudziłyby się okna. Jeśli dodać do tego przejeżdżające blisko domu samochody - to mamy gwarantowane mycie okien co najmniej raz w tygodniu. Chcę chociaż zminimalizować te niekorzystne warunki i nie dokładać sobie na przyszłość roboty. 

Duży ogród to natomiast temat na oddzielny post. To spory fragment działki za domem, do którego w tej chwili mamy dojście jedynie przez budynek gospodarczy. Mamy nadzieję, że w tym roku się to zmieni, ale aranżacją tamtej przestrzeni zajmiemy się dopiero za kilka lat - gdy pozbędziemy się stamtąd resztek materiałów budowlanych, starych dachówek i cegieł oraz ogromnej hałdy gruzu - która powstała podczas prac wewnątrz domu. Ale nie spieszę się - dzięki temu koncepcja będzie powstawała powoli i - mam nadzieję - będzie bardziej przemyślana. 


Z ciepłymi pozdrowieniami
Marta

2 komentarze:

  1. Lubię zimę :) ale kocham wiosnę :) też marzę o ogródku i niestety z tym tez muszę poczekać :( póki co jedyny ogródek to w doniczce :) ale się nie poddaje :) będę podglądać wiosnę u Ciebie :) pozdrawiam Ruda Andżela

    OdpowiedzUsuń