środa, 6 lutego 2019

Gdzie jestem, jak mnie nie ma i dlaczego mnie (chwilowo) nie będzie?

Nie zliczę, ile godzin spędziłam nad klawiaturą, pisząc do Was posty. Nie wiem, ile cennego czasu poświęciłam, robiąc i obrabiając zdjęcia. Nie był to czas stracony, bo wiele zyskałam (TUTAJ możecie przeczytać więcej), ale jednak nie przyniosły mi te moje działania żadnego zysku. A ja przyznaję dziś: potrzebuję pieniędzy jak nigdy wcześniej. Po to, by móc dalej pracować, by odzyskać niezależność i spokój ducha, by nie zamartwiać się o jutro. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo nie o to chodzi, ale potrzebuję ich. Dużo. Na już. A bank nie jest rozwiązaniem. Dlatego też znikam na jakiś czas. Uciekam stąd i idę tam, gdzie za swoje umiejętność będę wynagradzana w takiej walucie, jaka mi teraz odpowiada najbardziej. I wiecie co? Nie jest mi z tym dobrze, ale przynajmniej mam poczucie, że robię coś dobrego dla domowego budżetu.


Znalazłam się w miejscu, o które bym się nigdy nie posądzała. Nie ma ono żadnego związku z moim wykształceniem ani upodobaniami. Robię to, bo muszę, ale nigdy nie sądziłabym, że umiejętność przelewania myśli na papier stanie się moim źródłem dochodu. Nie jestem profesjonalną copywriterką i nie aspiruję do tego miana, ale życie się tak potoczyło, że umiejętność sklecenia kilku zdań stałą się nagle całkiem przydatna. Nigdy też nie sądziłam, że to właśnie umiejętność parafrazowania tekstów wyniesiona ze studiów stanie się moją domeną!


Ponadto mój rzeczywisty świat kręci się aktualnie wokół lekarzy i aptek: nie zliczę, ile razy w tym krótkim czasie miałam do czynienia z szeroko pojętą służbą zdrowia... Zamknięta jestem w naszych czterech ścianach, życie urozmaicają mi wyjścia do lekarzy, a jedyną różnorodnością w tym zakresie są różne specjalizacje medyków, do których co rusz się wybieram. Domowy krajobraz upstrzony jest oczyszczaczami, nawilżaczami, inhalatorami. Wokół piętrzą się leki i śmiem stwierdzić, że jesteśmy lepiej wyposażeni niż niejedna apteka. Wpadłam w pewien letarg i nie mam sił, by z tym walczyć. Mimo, że naprawdę lubię zimę - w tym roku czekam na wiosnę jak na zbawienie! Szczerze liczę na to, że moja ulubiona pora roku da nam trochę odetchnąć fizycznie i psychicznie - przynosząc nadzieję na spokojniejsze jutro.

A tymczasem spadam - trzymajcie za mnie kciuki i zerkajcie od czasu do czasu na IG - tam jest mnie trochę więcej. Do następnego!

Marta

4 komentarze:

  1. Powodzenia.
    Znowu z ogromną przyjemnością oglądałam twoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia, oby Wam się wszystko układało! Jesteście wspaniałą, pracowitą Rodzinką. I te choróbska niech już sobie pójdą. Trzymajcie się! Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki! Bardzo fajny blog pełen ciekawych treści i co najważniejsze przepięknych zdjęć.

    OdpowiedzUsuń