Od kilku lat już planowałam postawienie w naszym pokoju niewielkiej komody. Miała być nie tylko meblem służącym do przechowywania, ale również do eksponowania dekoracji i bibelotów. Do tej pory brakowało mi właśnie takiej "przestrzeni".
Wymyśliłam sobie jednak, że nie chcę byle jakiej komody - ja chcę komodę o konkretnych wymiarach, stylistyce i - co najważniejsze - sosnową. Koniecznie sosnową, bo (zachęcona eksperymentami Kasi z bloga "Piąty pokój") w planach miałam jej ługowanie. Co więc należy zrobić, gdy się czegoś szuka? To oczywiste: odpalić OLX :) Moje poszukiwania trwały jakiś miesiąc. I choć skupiłam się na ogłoszeniach lokalnych, to jednocześnie nie bagatelizowałam pozostałych ogłoszeń - z całej Polski. Na szczęście, bo "moja" komoda czekała na mnie aż w Warszawie, czyli jakieś 350km ode mnie. Początkowo nie umieliśmy z Panem Sprzedającym dojść do porozumienia w kwestii wysyłki. Mimo, że ewidentnie zależało mu na sprzedaży, bo co tydzień obniżał cenę, to jednak bardzo mu nie była w smak opcja wysyłki. Widząc jednak, że się nie poddaję, w końcu się zgodził - od tego momentu poszło już z górki. Komoda - po dostarczeniu jej przez kuriera - natychmiast trafiła do piwnicy, ukryta przed bystrymi oczami mojego męża.
Dlaczego? Nie chciałam mu dodawać pracy przed świętami (bo cała akcja miała miejsce w połowie grudnia), a wiem, że koniecznie chciałby mi pomóc w metamorfozie. Postanowiłam wykorzystać jego krótki wyjazd za granicę i właśnie wtedy wzięłam w obroty mój nowy nabytek.
A poza tym wiecie, włączył mi się syndrom „SAMA”: „no
przecież ja to sama zrobię, ja nie potrafię? Phi, nonsens! Dajcie mi tylko szlifierkę
i pędzel, a wyruszę na podbój świata”.
I tak podbijałam świat w ciasnej piwnicy, w towarzystwie
syna i kota, z których jeden próbował pomagać, ale wychodziło mu wręcz
odwrotnie, a drugi spoglądał na mnie z politowaniem, widząc tę bezsensowną
walkę matki rozdartej między siejącym spustoszenie trzylatkiem a rozbebeszoną
komodą. Dobrze, że w końcu z odsieczą przyszedł dziadek i obyło się bez strat w
ludziach i zwierzętach – prawdopodobnie kotu za ten ironiczny wzrok oberwałoby
się pierwszemu :)
Komodę potraktowałam jedną warstwą ługu i dałam czas na wyschnięcie. Następnie przygotowałam uchwyty: zakupiony wcześniej czarny pasek ze skóry pocięłam na paski i zrobiłam z nich pętelki (jak to zrobić, również pokazała Kasia). Wystarczyło je przykręcić do frontów i już!
Komoda w nowym wcieleniu zdecydowanie zyskała na urodzie. Również Pan Sprzedający, któremu wysłałam zdjęcie komody po metamorfozie, był zdziwiony, co można zrobić ze zwykłego mebla. Chyba żałował sprzedaży :D
Komodę powinnam jeszcze zabezpieczyć: olejem, woskiem lub lakierem, ale dotąd tego nie zrobiłam. Podoba mi się efekt, jaki uzyskałam i boję się go zniweczyć. Czekam więc na olśnienie :)
Jak wyglądał ten kącik wcześniej - możecie zobaczyć tutaj.
Zestawienie kosztów:
- komoda: 130zł
- koszt wysyłki: 60zł
- ług do drewna jasnego: 21zł
- pasek do spodni: 9 zł
W sumie: 220zł
Powiedzcie: było warto? :)
Marta
Piękna, zupełnie inny mebel. Nie cierpię tej sosnowej żółci:)
OdpowiedzUsuńJa też nie! Ale ługowanie naprawdę czyni cuda - komoda ma teraz dokładnie taki odcień, jak chciałam! :)
UsuńPiękny efekt:) I osobiście też niczym bym już nie pokrywała, bo efekt jest naprawdę świetny!:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie: logika mówi, żeby zabezpieczyć, a serce krzyczy "nie rób tego!" :)
Usuńcudna komoda i uwielbiam takie matamorfozy
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMuszę zainteresować się ługowaniem, bo efekt jest niesamowity. Ja zawsze ograniczałam się do zwykłego malowania akrylówką, bo tak było najprościej :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie wcześniej też nie znałam tej metody. Wiem o niej od mniej więcej roku, a wypróbowałam dopiero teraz i jestem zachwycona. I - co nie bez znaczenia - litrowa butelka ługu kosztowała 21zł, a jest bardzo wydajna. No cud, miód, orzeszki! :)
UsuńPrzepiękna, jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńOdwaliłaś kawał niezłej roboty. Komoda rewelacja !!!! Zamieniłaś zwykły nieatrakcyjny mebel w piękne cacko. Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńDziękuję! Takie słowa to miód na moje uszy :)
UsuńRewelacja. Świetny efekt.
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukam informacji o sposobach rozjaśniania drewna, aby rozjaśnić stół który również ma żółtawy odcień. I tak trafiłam tutaj.
Twoja metamorfoza mnie przekonała, że to dobre rozwiązanie.
Możesz powiedzieć jaki ług dokładnie zastosowałaś?
Zastosowałam ług firmy Flugger (coś koło 21 złotych za litrową butelkę). Moja komoda nie jest jeszcze (w dalszym ciągu :D) niczym zabezpieczona - ale to tylko komoda. Nie wycieram jej na mokro, tylko odkurzam szczotką z odkurzacza. Stół należałoby już zabezpieczyć - chyba najlepiej olejem, bo pozwala na ewentualne późniejsze miejscowe korekty :) Pozdrawiam
UsuńDzięki za odpowiedź. Tak pewnie zrobię. mam nadzieję, że efekt będzie równie fajny. Pozdrawiam serdecznie!
Usuń