środa, 6 września 2017

Koszmar szkolnych wspomnień i fenomenalna osłonka na doniczkę

Zazwyczaj z obojętnością przechodzę obok artykułów dekoracyjnych w dyskontach. Jakoś nieszczególnie pociągają mnie kicz, plastik i fantastik :) I choć coraz częściej sieci zaopatrują swoje sklepy w ciekawe artykuły, to rzadko który jest w stanie przyciągnąć moją uwagę na dłużej. Wystarczy spojrzenie, by dostrzec niedoróbki. Wystarczy dotknięcie, by wyczuć plastik. Wystarczy delikatnie odłożyć na miejsce, by coś się rozpadło... :)



Tym bardziej zaskakujące były dla mnie cudne osłonki, które pojawiły się w jednym z dyskontów. Ich uroda nie spowodowała jednak, że bez zastanowienia rzuciłam się do portfela. Moje nieśmiertelne pytanie "Czy na pewno?" skutecznie powstrzymało mnie przez impulsywnym zakupem. Tydzień później na półce zostały dwie osłonki. Przecenione. W tym jedna, która mnie już za pierwszym razem urzekła. Tym razem wymiękłam :D I choć właściwie zestaw obejmował osłonkę wraz z rośliną, to ja i tak traktuję ją tak, jakby jej nie było - bo wiecie, do łask wracają rośliny z moich czasów wczesnoszkolnych. I nie, żebym je jakoś szczególnie źle wspominała. ale od początku nie pociągały mnie swoim wyglądem. Jedynym usprawiedliwieniem ich obecności na świecie było to, że były w stanie znieść wszystko: wakacyjną suszę i nadmiar wody, przypadkowe strącenie z parapetu, liczne gumy do żucia i inne cuda wciskane do doniczki...  Lecz mimo, że stare gatunki roślin właśnie przeżywają swój renesans, to zielistce - bo o niej mowa - mówię póki co stanowcze "NIE". Czymś jednak trzeba było uzupełnić zawartość osłonki. Mój wybór padł na kolejnego patyczaka - tym razem Rhipsalis Cassutha. Jest to kolejny gatunek, który zawitał w naszym domu (poprzednio o patyczaku pisałam TU). Cały urok tych kwiatów tkwi w tym, że są naprawdę mało wymagające i wiele wybaczają - są więc godnym następcą tej nędznej zielistki :) Piękny, bujny, chciałoby się rzec: rozczochrany :) piękni komponuje się ze swoją nową osłonką.



A zielistka tymczasem... powędrowała do pokoju nastolatka, który jakiejś szczególnej miłości do roślin jeszcze nie czuje. Jest mu szczerze wszystko jedno, co w jego pokoju stoi - byle to nie on musiał się o to coś troszczyć. Nie jest szczególnie piękna i wymaga natychmiastowej reanimacji, ale zawsze to jakiś zielony akcent w tej jaskini lwa :)


Uściski
Marta

2 komentarze:

  1. Nastolatki i rośliny to trudne połączenie ale w końcu kiedyś będzie z tego "związek" ;)

    OdpowiedzUsuń