środa, 1 lutego 2017

Lampa warsztatowa

W końcu dopnę swego. W końcu kiedyś zawiśnie u mnie girlanda żarówek - taka wymarzona. Do tego czasu jednak chyba oślepnę, bo zdecydowanie brakuje mi światła: do czytania, do robótek ręcznych czy chociażby do malowania paznokci. Nie chcę wiecznie gonić męża, by mi ją zrobił (a obiecał!), bo to człowiek zapracowany jest, ale mojego wzroku też mi szkoda. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje damskie ręce. I oto, co moje damskie oczy (jeszcze widzące) ujrzały pewnego pięknego dnia na OLX: lampa warsztatowa z prawdziwego zdarzenia, naturalny vintage, a co najlepsze: rzut beretem od mojego domu i w bardzo rozsądnej cenie 15 zł :) 



Nie szukałam jej - to ona znalazła mnie. Gdy ja miałam klapki na oczach i z uporem maniaka wypatrywałam kabla z żarówkami, ona po prostu na mnie czekała. Nie spustoszyła mi kieszeni i wiem, że długo posłuży, bo mam na nią mnóstwo pomysłów. Wdzięczna (subiektywnie, oczywiście!), ratuje moje oczy i rozświetli jeszcze wiele ciemnych kątów w swoim wnętrzarskim życiu. Wróżę jej świetlaną przyszłość :) 

W tym miejscu doskonale pasowałaby również lampa nożycowa (co w tym stylu, jak TU), która pozwoliłaby kierować strumień światła dokładnie tam, gdzie tego aktualnie potrzebuję - ale te plany jeszcze też będą musiało poczekać...


Co Wy na to? :)
Marta

4 komentarze:

  1. Tak! taka mi się podoba . Fajny jest ten loftowy styl! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marta Ty wiesz, że u mnie wiszą takie dwie :) tylko bez tej osłonki na górze. A mój brat sprzedał takie wielkie na allegro. Myślałam, że go uduszę. Rewelacyjnie się u Ciebie prezentuje i ten belek ajjj.. No i oczy już się nie będą tak męczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie lampy mają swój urok i jedną wielka zaletę - że można je z łatwością przenosić w różne miejsca. Super Ci pasuje. Pozdrawiam Kasia :)

    OdpowiedzUsuń