Znacie to, prawda: wszyscy coś tworzą. Moda na DIY i
wszelkie prace (własno)ręczne zatacza coraz szersze kręgi. A przy tym
jednocześnie możemy się wstrzelić w nurt eko: no wiecie, recyclig, upcycling,
czy jak tam zwał. Niewiele jest osób, które otwarcie są w stanie przyznać, że
DIY wcale nie musi być takie fajne, jak się wydaje… Już rozwijam:
Pomyśleliście sobie ostatnio, że przydałby się
Wam malutki stoliczek/konsolka np. do postawienia obok kanapy – no wiecie, żeby
odłożyć gazetę czy pilota, czy też umieścić tam fajną lampkę… Zaświtała Wam
myśl, by zrobić go/ją samodzielnie. Pogłówkowaliscie trochę, poszperaliście w
internetach, w przeciągu tygodnia Pinterest stał się Waszym najlepszym przyjacielem. Idea była, market budowlany został przez Was ogołocony (bo przecież
tyle rzeczy trzeba kupić – nie dość, że materiał, to jeszcze wszystkie
niezbędne narzędzia…). W domu żwawo przystąpiliście do pracy, aż tu nagle…stop,
nie wiecie co dalej. Słowa coraz głośniejsze i dosadniejsze, aż w końcu zapada
martwa cisza. W tego właśnie nieprzyjemnej ciszy kończycie projekt, odzywając
się do siebie przez następny tydzień półsłówkami. Po wielu trudach i znojach
udaje Wam się postawić stolik/konsolkę na nogi i … jesteście rozczarowani, bo
mebelek nie wygląda tak, jak w waszych wyobrażeniach, a na domiar złego jest
niestabilny. Ale za żadne skarby świata nie przyznajecie się, że Wam się nie
podoba i nie spełnia Waszych oczekiwań. Miało być surowo i industrialnie, ale
wyszło tak, że widać, że nie wyszło. W duchu dochodzicie do wniosku, że chyba
jednak trzeba było to zadanie powierzyć komuś, kto się na tym zna. Albo po
prostu kupić… Ale nie, wy uparliście się, że musicie to zrobić sami, bo
przecież każdy potrafi/to jest proste/to jest modne itd.
Otóż nie, nie każdy potrafi, ale szanuję tego,
kto potrafi się do tego przyznać i nie robi nic na siłę.
Otóż nie, nie zawsze to, co myślimy, że
jest proste, prostym się okazuje. Czasem prostota jest bardziej skomplikowana,
niż nam się wydaje
Otóż nie, nie jest modnym marnotrawienie
materiału, zakup niepotrzebnych narzędzi, niepotrzebne zużywanie energii. To
wcale nie jest modne ani eko.
Czasem trzeba po prostu umieć przyznać się do tego, że do
pewnych rzeczy nie mamy predyspozycji i nie jest to żadna ujma. Jeden człowiek
jest utalentowany „manualnie”, drugi ma lekkie pióro i pisze świetne teksty, a
trzeci jest mistrzem mycia okien. Pogódźmy się z tym, że nie możemy być we
wszystkim świetni.
Źródło:
Jak kończy się powyższa sytuacja: stolik ląduje na
śmietniku, bo do niczego innego się nie nadaje. Zmarnowaliście mnóstwo dobrego
materiału i kupiliście narzędzia, które nie są Wam do niczego potrzebne i teraz
zalegają w piwnicy, bo i tak ich nie używacie. Zmarnowaliście górę pieniędzy,
bo wydaliście konkretną kwotę, którą mogliście dołożyć do nowego mebla.
Ostatecznie i tak poprosiliście o pomoc zaprzyjaźnionego z Wami sąsiada, Pana
Miecia, któremu zawsze wszystko tak pięknie wychodzi…
Alternatywą byłby też np. zakup na OLX i „zrobienie” po
swojemu: mielibyście świadomość, że
włożyliście w ten mebel sporo swojego serca i jednocześnie nie marnowalibyście
dobrego, nowego materiału, a równocześnie wpisalibyście się (chcący lub
niechcący) w nurt DIY. Jakiś grosz też pewnie zostałby w kieszeni, jeśli
trafiłaby Wam się wyjątkowa perełka.
Wpis ten należy traktować z przymrużeniem oka. Oczywistym
jest, że powyższa sytuacja jest mocno podkoloryzowana, ale jednak chyba zawiera
ziarenko prawy – przyznajcie sami!
Zostawiam Wam na weekend temat do przemyśleń :)
Pozdrawiam
Marta
Może faktycznie nie zawsze jest tak, jak miało być. Ale warto próbować. Przynajmniej następnym razem będziemy wiedzieć, na co nas stać, a co powinniśmy odpuścić. :)
OdpowiedzUsuńSą Diy, których się nie podejmuję i to jest właśnie budowanie mebli. Nie mam na to miejsca narzędzi i wystarczających umiejętności. Takiego Diy jak opisałaś, też nie polecam:)
OdpowiedzUsuń