Wspominałam już kiedyś, że będzie nam potrzebny kącik biurowy. Właściwie potrzebny był cały czas, ale taki moment ostateczny jego pojawienia się to pierwsze kroki stawiane przez naszego Synka. Moment ten nadszedł, a szafki/biurka jak nie było, tak nie ma. Do tej pory radziłam sobie, jak umiałam: wszystko, co potrzebne do pracy kładłam na stoliku kawowym i do boju. Pozycja była średnio wygodna, ale na krótką metę dało się wytrzymać. Co mnie bardziej drażniło, to wieczna plątanina kabli. Wyobraźcie sobie: ładowarka do laptopa (bo bez niej niestety ani rusz już), kabel do drukarki, ładowarka do telefonu (a przy okazji od czasu do czasu ładuje się tablet...). Widzicie to oczami wyobraźni? Nie widzicie? No widzicie, a ja widzę, i to na żywo, praktycznie CODZIENNIE. Horror!
Wspomnianą kiedyś szafkę/biurko miał zrobić mąż. I chętnie by ją/je zrobił, gdyby nie natłok pracy. Myślałam, myślałam, szukałam alternatywy i w końcu mnie olśniło! Sama zrobię biurko! Przecież to nie może być nic trudnego, a już jako żona stolarza na pewno sobie poradzę - nie ma innej opcji :) Obmyśliłam plan: rozrysowuję sobie biurko, rozpisuję formatki, jadę do marketu budowlanego, gdzie przycinają mi materiał na wymiar, jadę do domu, przez następne nie wiadomo ile czasu szlifuję i maluję, a potem składam. Nic prostszego. Może i. Z tą różnicą, że jak sprawdziłam w internecie ceny sklejki w marketach, to trochę zwątpiłam. Założenie jest bowiem takie, że biureczko ma być przejściowe i wykonane ekonomicznie, ale mimo wszystko ma pasować do naszego otoczenia.
Chcąc nie chcąc, wtajemniczyłam męża w swój plan, bo jednak taniej nam wyjdzie zakup sklejki w hurtowni, w której się zaopatruje. Problem jest tylko jeden: tej sklejki nie ma, i nie ma, i nie ma, bo:
a) zdarza się, że hurtownia nie ma jej "na magazynie"
b) Mężowi mojemu kochanemu nie po drodze jest do hurtowni
c) tu należy wymienić wszystkie inne okoliczności, które powodują, że nie mogę się tej nieszczęsnej sklejki doczekać.
Tydzień temu już była nadzieja, już prawie było tak blisko, że owa sklejka była w zasięgu ręki, a jednak się nie udało. W zaistniałej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak wyłożyć nogi na stoliku kawowym i uciąć sobie drzemkę - aktualnie jest to jedyna słuszna pozycja, jaką można przyjąć w naszym obecnym domowym biurze.
Czekam więc dalej i liczę na rozwój sytuacji. Efektami z pewnością się pochwalę :)
Marta
Fajnie napisane. Pozdrawiam i gratuluję.
OdpowiedzUsuń