W końcu znalazłam chwilę czasu i przede wszystkim natchnienia i poświęciłam ją naszemu rogaczowi :) Podkleiłam mu zęby, żeby nie powypadały i przygotowałam kawałek kory, do której go przymocowałam. Żeby jednak nie było zbyt prosto i szybko to korę musiałam podkleić materiałem, który wspólnie z warstwą kleju wikol skutecznie ją utwardził i zapobiega w tej chwili deformacjom i kruszeniu się kory. Umówmy się - kora nie jest bowiem najbardziej stabilnym podłożem, jakie można znaleźć w przyrodzie :) Ale tylko to akurat miałam pod ręką.
Rogi nie są też na stałe przymocowane. Nie wiem czemu, ale mam taką modę, że czego nie trzeba, tego nie mocuję na stałe bo: "a nóż widelec kiedyś się rozmyślę i co wtedy?" W związku z tym są dyskretnie przytwierdzone sznurkiem. By the way, co ja bym zrobiła bez dratwy? Stosuję ją praktycznie wszędzie i do wszystkiego, a jak tylko się kończy, to jest pierwsza na mojej liście zakupów.
Przy okazji fragment mojej witryny (tzn. naszej - mężowej i mojej, ale chyba jednak bardziej mojej), którą po prostu uwielbiam. Jest dokładnie taka, jaką chciałam mieć. W takiej też stylistyce ma być przewijak (hmm...może się go jeszcze doczekam przed rozwiązaniem), który później będzie pełnił funkcję szafki "biurowej", ale wizualnie nie będzie odbiegał od witryny i razem stworzą komplet - bo jak już wspomniałam, lubię, gdy rzeczy nawzajem się dopełniają. Nie lubię nadmiernego chaosu, który stwarza wrażenie, że wnętrze jest zagracone. Jasne - od każdej reguły są wyjątki, ale jednak lepiej się czuję, gdy ten chaos jest kontrolowany :)
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz