W zeszłym roku po raz pierwszy skusiłam się na zrobienie kalendarza adwentowego (do zobaczenia tutaj). W tym roku nie mogło być inaczej. Jedynie mój mąż jest niepocieszony, bo zdaje sobie sprawę, że to już ostatni kalendarz dla niego - przyszłoroczny pewnie obejmie w posiadanie nasz Syn. Jak to u mnie bywa - wszystko zostało wykonane bardzo prosto, wręcz prymitywnie.
Zrobiłam chyba najszybsze na świecie paczuszki z szarego papieru, nie szczędząc przy tym zszywek i wykorzystałam gotowe etykiety, które wydrukowałam stąd. Do tego przymocowałam "zawieszki" ze sznurka (oczywiście używając zszywacza) i zawiesiłam na desce, która już w zeszłym roku stanowiła podstawę naszego kalendarza.
W tym roku musiałam jednak zmienić jego lokalizację, żeby był poza zasięgiem niszczycielskich rąk Młodego: zawiesiłam go pod naszą półką udającą półkę RIBBA. Oczywiście: nic na stałe. Wszystko jest demontowalne i z możliwością ponownego wykorzystania. Nic się nie może zmarnować :)
Jeśli ktoś miałby ochotę na zrobienie własnego kalendarza - zachęcam! Adwent dopiero się zaczyna...
Marta
Ekologicznie i bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSuper wyszedł...ja się aż tak nie postarałam ;-)
OdpowiedzUsuńDobra, dobra! Już ja widziałam ten Twój kalendarz. Mój to przy nim taki ubogi krewny :)
Usuń<3 jej! ale czadowy :)))
OdpowiedzUsuńPrymitywny, ale fajny, nie? :D
Usuń