poniedziałek, 25 sierpnia 2014

W temacie piór

Nie wiem, czy późne lato/jesień sprzyjają gubieniu piór przez ptaki, ale pełno ich teraz wszędzie wokół znajduję :) A że na blogach też ich pełno - to i u mnie nie mogło ich zabraknąć. Do ich wyeksponowania wykorzystałam ramkę, która już od wieków czekała użycie.
 
 
Opcje były dwie: tło białe lub czarne. Szczerze mówiąc, nastawiałam się bardziej na czarne, ale okazało się, że białe prezentuje się zdecydowanie korzystniej.

 
Efekt? Proszę bardzo:

 
Udanego tygodnia
Marta

niedziela, 24 sierpnia 2014

Kolejne trofeum - tym razem upolowaliśmy owieczkę :)

Tydzień temu zawitaliśmy na szybkie zakupy do centrum handlowego. Przy "okazji" zaciągnęłam męża do sklepu, który mnie chyba teraz najbardziej interesuje ze względu na swój asortyment. Nie mówię, że lubię tam kupować, bo ceny są zdecydowanie zawyżone, ale tym razem okazało się, że w promocji jest chusta do noszenia dzieci - i to ta, którą sobie upatrzyłam. Regularna cena w sklepie to 199.00zł., ta sama chusta na stronie producenta 187.00zł. + oczywiście koszt przesyłki, a my ją wyhaczyliśmy w promocji za 159.00zł! :) Jasne - to nie jest mała kwota. W tej cenie to bym miała mnóstwo innych rzeczy dla małego, ale co zrobić... Mój mąż wciąż się śmieje, że moje studia do tej pory dużo nas kosztują - bo w dużej mierze moją chęć posiadania takowej chusty dla potomka zdeterminowało  wykształcenie. Na studiach przedstawiano nam chustę jako dobrodziejstwo, więc ufam, że mądrzejsi ode mnie mieli rację.
 
 
Upatrzyłam sobie chustę LennyLamb, a z braku odcieni szarości wybrałam kolor "Leśna Niezapominajka" - ot, taka moja fanaberia. Za kilka miesięcy zobaczymy, jak będzie zdawała egzamin. I to też nie jest tak, że jestem fanatyczką i jak chusta to tylko chusta i nic więcej. Absolutnie! Nie wyobrażam sobie, żeby ciągle nosić młodego w chuście, w momencie gdy wózek stoi obok bezużyteczny. Chusta ma po prostu służyć jako alternatywa.
 
 
Póki co czekamy, przed nami jeszcze dwa miesiące z hakiem. Nie wiem, czy się bardziej cieszę, czy boję - bo obecnie króluje u mnie huśtawka nastrojów.
 
Póki co pozytywnie nastawiona do życia
Marta
 

sobota, 23 sierpnia 2014

Pure nature

Dosłownie 5 minut przed wyjściem z domu udało mi się jeszcze uwiecznić na zdjęciu przykład, jak w sposób bardzo naturalny zapakować prezent. Ja w ogóle jestem specyficzną osobą - i dotyczy to również pakowania prezentów. Nie dla mnie kolorowe, krzykliwe papiery - ja wolę zwykły, szary papier lub karton, konopny sznurek, gazę itp. I niestety wszystkich tym uszczęśliwiam, czy tego chcą, czy nie. Na szczęście chyba wszyscy już się przyzwyczaili. W tym konkretnym przypadku wykorzystałam gruby szary papier, gazę, gałązki bluszczu z przydomowego ogródka i ... starą, białą koszulę damską.
 
Koszula owa została pocięta na paski, z których z kolei powstały kwiaty dekorujące prezent. Jak je zrobić? Instrukcję krok po kroku znalazłam tutaj, nie będę więc go powielać. Zapewniam jednak, że jest to proste jak przysłowiowa budowa cepa.


Bardzo lubię robić coś z niczego, a to jest tego ewidentny przykład. Dopiero takie działanie daje mi satysfakcję, bo - moim zdaniem - nie sztuką jest kupić coś gotowego. O wiele więcej radości daje zrobienie tego samemu - choćby to miało dotyczyć tak prozaicznej rzeczy jak opakowanie na prezent. Uważam również, że w ten sposób pokazujemy osobie obdarowywanej, że prezent jest dawany od serca, a nie z obowiązku.
 
Marta

wtorek, 12 sierpnia 2014

Czas

Czas... Ma to do siebie, że nieuchronnie płynie - czy tego chcemy, czy nie. Dzisiaj rano, odprowadzając męża do pracy, zdałam sobie sprawę, że poranki zaczynają być rześkie i zaczynam już powoli czuć jesienne klimaty. W mojej głowie pojawiły się wspomnienia z czasów, gdy chodziłam jeszcze do szkoły. Wtedy to - gdy nadchodził wrzesień - poranki stawały się chłodniejsze, przydawał się już jakiś sweter, mimo, że popołudnia często bywały jeszcze wręcz upalne. Dzisiejsze słońce też już nie jest takie, jakie jeszcze dwa tygodnie temu
 

 
Dziś w kalendarzu data 12 sierpnia, a ja mam wrażenie, że to już powoli jesień. Żniwa już za nami, na stole zaczynają królować produkty kojarzące mi się z jesienią (jabłka, śliwki...), temperatura spada, powoli zaczynają się przygotowania do szkoły, stacje telewizyjne zaczynają zapowiadać swoje jesienne ramówki...  Tylko się zastanawiam, jak to jest: zimą każdy czeka na nadejście wiosny i lata i odlicza dni do ich rozpoczęcia, ale w drugą stronę to już nie działa - wraz z nadejściem jesieni wyraźnie odczuwa się upływ czasu i żal za chwilami, które już nie powrócą... Ehh, coś mnie dzisiaj na nostalgię wzięło. Póki co cieszmy się więc latem, które mimo wszystko wciąż jeszcze trwa :)
 
Pozdrawiam ciepło i letnio
Marta
 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Samo zdrowie

Czasami nachodzi mnie ochota na coś słodkiego do przegryzienia, ale jednocześnie mega zdrowego. I wiem, że dla niektórych zabrzmi to jak bluźnierstwo, ale tego widzimisię nie są w stanie zaspokoić żadne owoce - których teraz przecież istne zatrzęsienie :) Z pomocą przyszły domowe batony owsiane.
 
 
Jak dla mnie: REWELACJA!  Przepis pochodzi z bloga Just My Delicious. Nawiasem mówiąc: że też ja wcześniej tam nie trafiłam! Po prostu zachwyciłam się przepisami podawanymi przez autorkę. Z pewnością też będę tam wracała po inspirację śniadaniowo-obiadowo-kolacyjno-wypiekową :)

 
Natomiast przepis na batony jest bardzo prosty, nieskomplikowany, szybki i w ogóle - można się o nim wypowiadać tylko w samych superlatywach. Batoniki się nie rozpadają, są doskonale zrównoważone smakowo (jak na mój gust) i bardzo, bardzo wciągają :) Nie da się poprzestać na jednym :)
 
Składniki:
- 1 szklanka płatków owsianych
- 1/2 szklanki otrębów
- 1/2 szklanki jagód goji (w mojej wersji suszonej żurawiny)
- 1/4 szklanki siemienia lnianego
- 4 łyżki pestek słonecznika
- 1 łyżka cynamonu
- 300ml mleka
- 50g masła
- 4 łyżki cukru
 
W misce wymieszać ze sobą płatki, otręby, żurawinę (lub jagody, jak oryginalnie podaje autorka), siemię lniane, pestki słonecznika oraz cynamon. Zalać mieszankę podgrzanym w rondelku mlekiem z roztopionym masłem oraz cukrem. Wymieszać całość dokładnie i przełożyć do wyłożonej papierem do pieczenia formy. Piec w 160 stopniach Celsjusza przez około 30 minut. Ilość przeznaczona teoretycznie na formą 20x30 cm. Moja była trochę większa, a mimo to cały wypiek wyszedł podręcznikowo :) Generalnie zachęcam do zerknięcia na bloga Just My Delicious, gdzie podane są alternatywne produkty do stworzenia tych batonów - również w wersji light. 
 
A póki co smacznego - ja idę zjeść te resztki i okruchy, które mi zostały po wczoraj. Bo tak samo, jak szybko się je przygotowuje - tak szybko znikają :)
 
 
Smacznego
Marta 
 
 
 

środa, 6 sierpnia 2014

Pierwszy zakup

Nadeszła ta chwila. Poczyniliśmy pierwszy zakup dla naszego małego. Tylko - jak to my - zamiast zacząć od rzeczy najpotrzebniejszych, zaczęliśmy od... No właśnie... Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, jak to nazwać: kołderka? gruby ciepły kocyk? Jak zwał tak zwał, ważne że w moim odczuciu jest śliczny :) I co najważniejsze: czekał na nas dosyć długo. Bo oczywiście zastanawialiśmy się nad nim już jakiś czas temu, ale pomysł zakupu odrzuciliśmy ze względu na cenę. Przy następnej wizycie w tymże sklepie wczoraj (po około 2 tygodniach od ostatniej wizyty) nie miałam wielkiej nadziei, że jeszcze go zobaczę. A jednak był. Krótki telefon do męża i decyzja: bierzemy, bo ostatnio żałowaliśmy, że jednak się nie zdecydowaliśmy na zakup. Gdzie został kupiony? No oczywiście w TkMaxx :) Gdzie by indziej? :)
 


Jak znam życie, to będzie pełnił wiele funkcji. Ale co najważniejsze: pasuje nam do wystroju, bo niestety nasz potomek przez najbliższy (długi) czas będzie skazany na nasze towarzystwo. Za wszelką cenę więc chcę uniknąć "udziecinnienia" naszego małego gniazdka. Już i tak samo jego pojawienie się będzie w naszym życiu ogromną rewolucją, w związku z tym przynajmniej swojemu poczuciu estetyki chcę zaoszczędzić drastycznych doznań i wstrząsu :)
 
Marta