sobota, 13 stycznia 2018

Ciasteczka Agnieszki

Są rzeczy, które u każdego z nas przywołują pewne wspomnienia lub skojarzenia. 

Może to być muszelka przywieziona znad morza z niezapomnianych wakacji, w czasie których ON Ci się oświadczył (i co z tego, że przez cały tydzień lało jak z cebra i nie wychodziliście z hotelu - choć właściwie przy ładnej pogodzie pewnie też byście nie wychodzili, więc co za różnica? ;P)

Może to być zapach rosy o poranku, który przypomina Ci najlepsze wakacje na wsi ever (i co z tego, że codziennie od piątej nad ranem piał Ci pod oknem ten cholerny kogut?).

Mogą to być również piękne srebrne kolczyki, które przed śmiercią podarowała Ci babcia (co z tego, że na skutek reakcji alergicznej uszy Cię w nich swędzą jak diabli - to pewnie babcia zza grobu się mści za zbyt rzadkie odwiedziny, gdy jeszcze żyła)...


Wymieniać można w nieskończoność. I choć zazwyczaj w codziennym zabieganiu o nich nie myślimy, to jednak okres przedświąteczny zazwyczaj przywołuje we mnie wspomnienia i nastraja nostalgicznie. Budzi tęsknotę za tym, co jeszcze tak niedawno było naturalne i oczywiste. Tym czymś jest atmosfera oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia. Odczuwanie ducha świąt skończyło się u mnie wraz z zakończeniem etapu edukacji. I chyba ostatni raz w swoim życiu czułam atmosferę zbliżających się świąt będąc studentką. Wyobraźcie sobie ten obrazek: pięć studentek fizjoterapii, zgromadzonych w jednym mieszkaniu, starających się konstruktywnie zabić nudę w oczekiwaniu na następne zajęcia. Pięć dziewczyn pogrążonych w rozmowie, z podręcznikami na kolanach, bo przecież już za moment zaczną powtarzać materiał przed zbliżającymi się zajęciami (taa, akurat...), od czasu do czasu pogrążających się we własnych myślach. W kącie pokoju choinka, upstrzona kolorowymi światełkami i bombkami, z głośnika leci "Last Christmas". One już czekają - jeszcze tylko kilka dni zajęć i w końcu upragnione wolne: dwa tygodnie zasłużonego odpoczynku po ciężkim semestrze (oh, really?). Zajadają się ciasteczkami, które Agnieszka postawiła na stole - zabijając głód, bo przecież komu by się chciało robić śniadanie na uczelnię? Te właśnie ciasteczka stały się dla mnie synonimem radosnego oczekiwania i atmosfery świąt Bożego Narodzenia.


Piekę je tylko raz w roku - właśnie na święta. Mimo, że są uniwersalne i ponadczasowe i w żaden szczególny sposób nie nawiązują do świąt, to jakoś nie pasuje mi ich pieczenie w innym okresie. Do dziś jestem wdzięczna Agnieszce za przepis na nie - mimo, że jest banalny i pewnie pełno podobnych w sieci. Ja jestem wdzięczna za wspomnienia.

Dlaczego piszę o tym teraz - już prawie w połowie stycznia? Bo właśnie dziś zjadłam ostatnie z ciastek, które upiekłam przed świętami. Wraz z ostatnim kęsem symbolicznie zakończył się u mnie okres świąteczny. Mimo to dzielę się z Wami przepisem, by w ferworze przyszłorocznych przygotowań mi to nie umknęło - byście i wy mieli szansę upiec te zwyczajne, maślane ciasteczka, które dla Was będą  kruchymi i smacznymi - ale tylko plackami, a dla mnie stanowią ostatni bastion w walce o zachowanie dziecięcej radości ze zbliżających się świąt.


Ciasteczka Agnieszki (kruche ciastka maślane)

Składniki:
- 1kg mąki
- 250g cukru
- 1 kostka margaryny
- 1 kostka masła
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 4 żółtka
- cukier waniliowy
- 4 łyżki śmietany

Wszystkie produkty mieszamy, zagniatamy ciasto i wkładamy do lodówki na 1h (lub 0,5h do zamrażarki). Następnie wałkujemy ciasto, wyciskamy wzorki i pieczemy, aż ciasteczka staną się złote (w moim piekarniku ustawionym na 180 st. Celsjusza było to 8 minut).

Smacznego
Marta

3 komentarze:

  1. Ciasteczka wyglądają obłędnie. A tak w ogóle to cieszę się bardzo, że mogę rozgościć się na Twoim blogu. Jest całkowicie w moim klimacie. Zdjęcia robisz przecudne. A poduszka w poprzednim wpisie to całkowicie moja bajka, chciałabym kiedyś osiągnąć taki poziom szydełkowania. Jeśli pozwolisz, chciałabym dodać ten blog do moich ulubionych :) Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w moim świecie, Alicjo! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli rozgościsz się na moim blogu - czuj się jak u siebie w domu :) Dziękuję Ci za odwiedziny i przemiłe słowo - zawsze jakoś cieplej się na serduchu robi, gdy ktoś docenia to, co robisz :) Cieszę się, że się podoba i wpadaj częściej :)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia, smakowite ciasta i ten wzorek mhmmm, cudowny ciepły klimacik :)Pozdrawiam serdecznie Kasia

    OdpowiedzUsuń