wtorek, 7 listopada 2017

Najprostsza metamorfoza stołka, jaką widział świat :)

Najprostsza, co nie znaczy, że mniej spektakularna. Chociaż w tym przypadku "spektakularna" to zdecydowanie zbyt mocne określenie. Widoczna - o tak, to odpowiednie słowo. Chodzi o mój własnoręcznie wykonany stołek, którym tak się cieszyłam latem. Moja duma i chluba stoi jeszcze - wyobrażacie to sobie? :) Stołek jest, żyje i ma się świetnie, tylko jego kolor zaczął mnie uwierać. Zwłaszcza, że powoli zaczynam planować dekoracje świątecznie i z pewnością ich bohaterem nie będzie kolor niebieski.

Co wtedy najłatwiej zrobić: przemalować!
Na jaki kolor: to zależy, jaką farbę masz w domu :D


Zważywszy na porę roku, mroczne i pochmurne dni i szybko zapadające ciemności, jakoś naturalne wydawało mi się, że trzeba go trochę przyciemnić.

A że miałam saszetkę z próbką czarnej farby, to decyzja została podjęta bardzo szybko. Farbę bardzo mocno rozrzedziłam i pomalowałam nią stołek, który uprzednio przetarłam bardzo drobnym papierem ściernym. O dziwo, zawartość jednej malutkiej saszetki wystarczyła mi (tak, jak poprzednio) na cały stołek. 


W tej chwili jego kolor zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Pięknie komponuje się z zielenią kwiatów, ładnie kontrastuje z naturalnym drewnem w postaci drabinki i osłonki na doniczkę...  Stołek w okresie świątecznym będzie też pewnie obszarem intensywnych działań dekoratorskich... Już nie mogę się doczekać, a Wy? :)

Marta

1 komentarz: