Traf chciał, że w październiku urodziny obchodziła moja babcia. Nie byle jakie - bo już osiemdziesiąte. Wyjątkowy wiek wymagał wyjątkowej oprawy i wręcz nie wypadało pojawić się bez wiązanki. Postanowiłam więc zmierzyć się z tym wyzwaniem i w mojej głowie zakiełkowała myśl, by samodzielnie zrobić bukiet. Korzystając z pory roku i dobrodziejstw ogrodu powstał bukiet, który jeszcze długo będzie ozdobą - na czym mi najbardziej zależało. Chciałam, by jak najdłużej zdobił - nie szpecił. Wykorzystałam więc rośliny, które uroczo się starzeją: kwiaty hortensji, rozchodnika, zasuszony wrotycz - wszystko na modłę wiejsko-rustykalną owinięte jutowym sznurkiem.
Bukiecik stanowił świetny komplet z prezentem zapakowanym w szary papier, zwieńczonym sznurkiem, z wetkniętym kwiatem hortensji. Ten jesienny bukiet nie mógł się nie udać - duże kwiaty hortensji stanowiły jego bazę, którą wystarczyło tylko uzupełnić. Wyglądał prosto, ale w rzeczywistości był bogaty - bo po brzegi napakowany miłością i szacunkiem do obdarowanej osoby.
Pozdrawiam ciepło,
Marta
Cudowne i nietuzinkowe! :-) Uwielbiam zasuszone Hortensje, i w ogóle Hortensje same w sobie. Kojarzą mi się z latem i z piękną jesienią..
OdpowiedzUsuń:-)
Bardzo elegancki! Oby kolory przetrwały do wiosny!
OdpowiedzUsuń